th

Odkrywamy: Londyn i pozytywną stronę rzeczy

Fot: Iwona & Wojtek Pietrusiewicz

A jednak napiszę!

Nie widziałem potrzeby pisania o aplikacji-albumie Odkrywamy: Londyn Iwony i Wojtka Pietrusiewiczów, bo ich zdjęcia nie za bardzo mi się podobają (poza świetną fotką pelikanów; powyżej), ale przeczytałem wywiad z Wojtkiem na Spider’s Web, komentarze pod nim i zmieniłem zdanie.

Nie chcę pisać o hejcie, bo to już nudne. Chcę napisać o pasji. Chcę napisać o kreatywności. O pracowitości. Ambicji. O tym, że coś się komuś chce.

A nawet o tym, żebyśmy spróbowali być ciut lepszymi ludźmi.

Hejternauci, nie krytykujcie autora za amatorkę, bo Wojtek sam podkreśla, że nie jest profesjonalnym fotografem (i nie wystawia się przecież na ocenę jury World Press Photo).

Nie krytykujcie aplikacji za to, że jest odpłatna, bo każdy ma prawo cenić swoją pracę, niezależnie od tego, co inni o efekcie tej pracy myślą.

Nie krytykujcie za zbyt krótki czas spędzony na miejscu, bo z miastem można przeżyć nawet weekendowy, intensywny romans.

Może zamiast krytyki lepiej skupić się na pozytywach?

Wojtek opowiada o pasji, o satysfakcji płynącej z przyjemnego i kreatywnego spędzania czasu z żoną.

Najważniejsze dla mnie jest jednak to, że sprawia mi to przyjemność, uczę się przy okazji nowych rzeczy i poznaję przy okazji wiele ciekawych informacji. Ogromnym bonusem jest też fakt, że pracujemy nad tym razem – mamy wspólne rodzinne hobby.

Lubię robić zdjęcia, lubię podróżować, coś tam umiem sklecić razem na komputerze… Miło jest coś tworzyć od podstaw. Nawet jeśli spodoba się tylko jednej osobie.

Facet już chyba bardziej skromny w wywiadzie być nie może (poza wstawką o “pechu nienadarzających się okazji na mistrzowskie zdjęcia”), wspomina słowa ojca o cenieniu swojej pracy, o godzinach spędzonych na pracy nad albumem. O tym, że zdecydował się na aplikację płatną, by samego siebie zmotywować do cięższej pracy, żeby w Wasze ręce oddać produkt jak najwyższej jakości.

Może gdyby ktoś z Was, zaciekle krytykujących, rzeczywiście zajrzał do aplikacji i zobaczył np. dedykację, atakowałby z mniejszym zacietrzewieniem.

Nie bójcie się, że oskarżą Was o brak krytycyzmu – już dawno udowodniliście, że go w Was aż nadto. Nie bójcie się wspomnieć o pozytywach – jedyne, o co Was będą mogli wtedy oskarżyć, to to, że jesteście pozytywnymi i miłymi ludźmi. Brzmi strasznie?

Skoro napisałem, że nie podobają mi się zdjęcia, to nie będę zachęcał do kupna albumu ze względu na fotografie. Kupcie, by na własne oczy zobaczyć efekt pracy człowieka, który ma pasję, któremu się chce.

Może wtedy napiszcie: “Wojtku, zdjęcia takie sobie, apka za droga, ale podziwiam zapał, wkład pracy, cenię pasję. Tak trzymać”.

Zacznijmy w końcu skupiać się na tej pozytywnej stronie rzeczy. Smile, folks!

Love & peace!

(PS. Powyższy tekst liczy 422 słowa, co oznacza 422 powody, żeby się do czegoś przyczepić. Przyjmę każdą krytykę, ale pamiętajcie: może zamiast wylewania jadu, lepiej skupić się na pozytywnej stronie rzeczy?)

Odkrywamy: Londyn i pozytywną stronę rzeczy was last modified: październik 31st, 2014 by Marek Twejn
Disqus Comments Loading...
SHARE
Opublikowane przez
Marek Twejn