W 2010 r. Steve Jobs przekonywał świat, że 3,5-calowy iPhone posiada idealny dla smartfona rozmiar. Dwa lata później Apple zbyt mało odważnie zareagowało na rosnącą popularność większych smartfonów – wprowadziło na rynek 4-calowego iPhone’a 5, gdy świat podbijały już ponad 5-calowe modele konkurencji. Kiedy rynkowym hitem stały się wyśmiewane wcześniej fablety, firma z Cupertino przestała wierzyć w „rozmiar idealny” i stworzyła dwa nowe modele iPhone’a, zaspokajając ówczesne potrzeby większości klientów.
Ale czy wszystkich?
Dlaczego Apple wróciło do 4-calowego iPhone’a?
Z kilku przyczyn, z których najważniejsza i najbardziej oczywista jest prawdopodobnie następująca: bo istnieje ogromne zapotrzebowanie na taki telefon.
Jak zauważa Neil Cybart w świetnym artykule na Above Avalon, w ciągu ostatnich lat znacznie zmieniła się struktura grupy użytkowników iPhone’a: ze stosunkowo małego grona kilku, a później kilkudziesięciu milionów osób podążających krok w krok drogą, w którą Apple rozwijało iPhone’a i gotowych kupić każdy kolejny model, przeistoczyła się w olbrzymią, liczącą ponad pół miliarda zbiorowość z najrozmaitszymi potrzebami i różnymi oczekiwaniami wobec urządzeń mobilnych.
Nie ma jednego rozmiaru telefonu, który w tak wielkiej i zróżnicowanej grupie będzie idealny dla wszystkich. Większy smartfon okazał się być dla wielu osób zbyt trudny w obsłudze jedną ręką lub za duży (i za ciężki), żeby wygodnie nosić go np. w kieszeni spodni lub marynarki. Zwiększyła się też różnorodność zastosowań smartfona: ktoś może preferować model 5,5-calowy, z którego będzie korzystał niemal jak z tabletu lub małego komputera, innej osobie iPhone będzie natomiast potrzebny głównie do komunikacji i obsługi podstawowych aplikacji, do czego w zupełności wystarczy model 4-calowy.
Bardzo ważną i dość zaskakującą informację podał na początku tego roku Tim Cook: od września 2014 r. (premiera iPhone’a 6 i 6 Plus) do początków 2016 r., aż 60% spośród tych, którzy we wrześniu 2014 r. posiadali iPhone’a, nie wymieniło go na nowszy model. Tak olbrzymia grupa osób nadal używała 3,5- i 4-calowych urządzeń, mimo, że na rynku od kilku miesięcy obecna była już druga generacja większych iPhone’ów (6s i 6s Plus), a średni czas używania jednego modelu to około 20 miesięcy.
Te dane pokazują, jak wielu użytkowników nie zaakceptowało większych iPhone’ów i zdecydowało się zostać przy mniejszym ekranie, nawet za cenę konieczności obcowania na co dzień z przestarzałą technologią. Wielu komentatorów uważa, że te właśnie te dane (które do Cupertino systematycznie napływały już od dawna) ostatecznie przekonały szefów firmy do wprowadzenia mniejszego modelu.
Jak duży jest rynek na 4-calowego iPhone’a pokazują też liczby, które firma z Cupertino ujawniła podczas marcowej premiery modelu SE: w 2015 r. Apple sprzedało ponad 30 milionów 4-calowych iPhone’ów. Choć jest to tylko 13% wszystkich sprzedanych przez Apple telefonów w poprzednim roku, to trzeba pamiętać, że 4-calowe iPhone’y były w 2015 r. urządzeniami 2-3 letnimi, czyli w świecie nowych technologii już właściwie przestarzałymi. W dodatku Apple liczy oczywiście tylko nowe urządzenia, więc do tych 30 mln trzeba doliczyć także kupujących na rynku wtórnym.
Prawdziwą skalę zapotrzebowania na mniejszego iPhone’a poznamy jednak dopiero po dodaniu do tego jeszcze tych, którzy kupili większy model z braku innej możliwości lub wybrali mniejszy telefon innego producenta.
Z wyliczeń Neila Cybarta wynika, że ponad 200 mln użytkowników 4-calowych iPhone’ów nie kupiło nowego modelu i zdecydowało się dalej używać iPhone’a 5, 5c lub 5s.
Dla kogo jest 4-calowy iPhone?
Podczas marcowego eventu, prezentujący iPhone’a SE Greg Joswiak porównywał go do modelu 5s niemal na każdym slajdzie. Bo Apple wcale nie zamierza przekonywać posiadaczy 4,7- i 5,5-calowych iPhone’ów do przesiadki na mniejszy ekran. iPhone SE kierowany jest przede wszystkim do tych, którzy wciąż używają modeli 3,5- lub 4-calowych.
A używają ich z dwóch głównych powodów: bo nowe modele są dla nich za duże i/lub za drogie. iPhone SE rozwiązał oba te problemy. Jest bardzo poręczny, a do tego znacznie tańszy od większych modeli (w USA iPhone SE jest niemal o połowę tańszy od nowego iPhone’a 6s; w Polsce jest od niego tańszy o 1/3, czyli o okrągły tysiąc złotych).
iPhone SE to też propozycja dla tych, którzy decydują się na zakup pierwszego iPhone’a lub nawet pierwszego smartfona. Takim osobom większy ekran nie jest zazwyczaj niepotrzebny, bo nie wiedzą jeszcze nawet, jak mogliby go wykorzystać. No i nie są raczej chętni na wydawanie majątku na pierwszego smartfona.
Co dalej?
Skoro Apple zdecydowało się powrócić do 4-calowego iPhone’a w oparciu o twarde dane, mocno wierząc, że jest na taki telefon ogromne zapotrzebowanie, należy się spodziewać, że 4-calowy model zagości na dłużej w portfolio Apple.
Ale jakie miejsce w nim zajmie?
Apple będzie musiało przede wszystkim rozwiązać kwestię nazwy. Skoro obecny model to „Edycja Specjalna” (SE, od. Special Edition), to niemożliwe, a z pewnością – nielogiczne, będzie utrzymanie tej samej lub nawet podobnej nazwy.
Widzę trzy możliwe scenariusze dla przyszłości 4-calowego iPhone’a.
W pierwszym z nich dołącza on do większych modeli i jest po prostu jednym z trzech topowych modeli, które debiutują jesienią każdego roku. Wyposażony jest dokładnie w te same komponenty, co modele 4,7- i 5,5-calowe.
Ale czy możliwe jest upchanie tej samej technologii w tak małą obudowę? Już teraz widzimy, że niekoniecznie – model Plus jako jedyny ma optyczną stabilizację obrazu, prawdopodobnie też jako jedyny będzie miał dwie tylne kamery. Z ekranem 3D Touch iPhone SE nie byłby też już taki lekki, co jest jedną z jego największych zalet.
Trudno sobie też wyobrazić, że nowy, lepszy model 4″ zadebiutuje zaledwie kilka miesięcy po premierze poprzedniego.
W drugim scenariuszu 4-calowiec idzie drogą iPhone’a SE – jest modelem „budżetowym”, premiera kolejnej wersji odbywa się wiosną 2017 r. Telefon wyposażony jest niemal we wszystko to, co posiadają topowe modele, które pojawiły się pół roku wcześniej. Jest jednak zawsze krok za nimi.
Taka strategia mogłaby jednak rozgniewać wielu użytkowników, którzy chcą absolutnie topowego iPhone’a zamkniętego w 4-calowej obudowie. Wystarczy popatrzeć na narzekania na brak 3D Touch – osobiście znam kilka przypadków, kiedy te narzekania przełożyły się na decyzje zakupowe, a właściwie ich brak.
Skoro istnieje duża grupa osób gotowa zakupić topowy, ale mniejszy model iPhone’a, Apple nie może ich znowu zostawić na lodzie.
W trzecim z możliwych wariantów Apple radykalnie odmienia dizajn iPhone’a, co pozwala firmie z Cupertino umieścić większy ekran w mniejszej obudowie.
Wiele plotek wskazywało na to, że Apple może pozbyć się fizycznego przycisku Home właśnie w celu zmniejszenia wielkości obudowy wokół ekranu. Według niektórych komentatorów, m.in. w tym celu została również opracowana technologia 3D Touch.
Zredukowanie wielkości obudowy wokół ekranu mogłoby pozwolić w łatwy sposób obsługiwać jedną ręka telefon z ekranem większym niż 4-cale. W obudowie iPhone’a SE (lub podobnej wielkości) można by zmieścić ekran o przekątnej 4,5”- 4,7”, czyli wielkości obecnego ekranu iPhone’a 6/6s.
Jeśli tak by się miało stać, nie nastąpi to najprawdopodobniej w tym roku, bo według wszystkich doniesień wygląd iPhone’a 7/7 Plus nie ulegnie zmianie. Zdaniem wiarygodnego analityka Ming-Chi Kuo radykalna zmiana dizajnu nastąpi w przyszłym roku, kiedy – co może być znaczące – iPhone będzie obchodził swoją dziesiątą rocznicę. Wtedy też Apple ma wprowadzić na rynek 5,8-calowy model iPhone’a, który – według Kuo – ma być, jako całość, mniejszy, niż obecny model 5,5-calowy.
Jeśli podobna zmiana czeka iPhone’a 4,7-calowego, możliwe, że nie będzie już potrzeby tworzenia modelu 4-calowego.
W takim wypadku większego sensu nabiera też nazwa „SE” – wprowadzony na rynek w marcu tego roku telefon byłby rzeczywiście edycją specjalna, i ostatnią, 4-calowego iPhone’a.
Artykuł ukazał się w majowym numerze Mój Mac Magazyn.