Lubimy być mobilni, lubimy szybkość i wygodę. To właśnie daje mi MacBook, od kilku lat zastępujący wcześniej używanego iMaca, w którym przeszkadzała mi to, że praca na nim wiązała się z koniecznością siedzenia przy biurku. Mimo wszystko, przekątna ekranu nieprzekraczająca 13 cali może być problemem podczas pracy. Szukałem więc odpowiedniego monitora i po testach Philipsa Brilliance 272P 4K 27″ stwierdziłem, że chyba taki znalazłem.
Philips 272P jest ładny. Nie jest oczywiście tak, że zachwycam się nim tak, jak na przykład iMakiem, jednak ultracienkie ramki (przydatne kiedy chcecie połączyć kilka monitorów), matowa matryca i nowoczesny design robią dobre i profesjonalne wrażenie.
Monitor jest smukły oraz elegancki i wizualnie mógłbym przyczepić się jedynie do masywnej podstawki, która stylistycznie trochę nie pasuje. Jeżeli chodzi o rodzaj plastiku po bokach oraz z tyłu, to zdecydowanie nie wygląda on źle. Jednak, kiedy promienie słońca wpadną przez okno i ogrzeją obudowę, potrafi ona czasem zatrzeszczeć jak średnio spasowana deska rozdzielcza samochodu.
Rozmiar i kształt stopy są jednak uzasadnione. 27-calowy Philips musi na czymś stać, szczególnie, że orientację ekranu możemy dowolnie zmieniać. Mechanizmy regulacji działają lekko i w prosty sposób można skonfigurować interesujące położenia we wszystkich płaszczyznach.
Dolna krawędź monitora w standardowym, poziomym ustawieniu, znajdzie się na wysokości od 2,5 cm do 18 cm. Pionowo od 2 cm do 7,5 cm. Philipsa do komputera podłączyć możemy używając (mini/)DisplayPort, HDMI oraz VGA. Choć testowany model to w zasadzie nowość, zabrakło w nim niestety miejsca na USB-C.
Poprzez monitor do komputera podłączymy także dodatkowe akcesoria, ponieważ monitor oferuje trzy USB 3.0 typu A oraz jedno typu B. Znalazło się także miejsce na wyjście słuchawkowe.
Z konstrukcyjnych rozwiązań warto docenić także wbudowane w monitor głośniki stereo (niestety dużo cichsze od tych w MacBooku) oraz chowaną kamerę do wideorozmów. Koniec z zaklejaniem taśmą! (Też to robicie?)
Nie jestem profesjonalistą, nie jestem grafikiem, nie próbuję nim być. Ekran 4K UHD z IPS robi na mnie jednak ogromne wrażenie, niezależnie od kąta, z którego na niego patrzę (producent mówi o 178 stopniach widzenia) i czuję się zdecydowanie jak podczas korzystania z makowej Retiny. I to nie tylko jeśli chodzi o rozdzielczość, ale także kolory. Te w Philipsie są dla mnie na tyle dobre i naturalne, że nie miałem potrzeby nawet szukać w interfejsie pola do ich zmiany.
Korzystając z innych telefonów czy monitorów po prostu czuć różnicę, a charakterystyka 272P jest dla mnie bardzo zbliżona do tego, co widzę w MacBooku. Jedyną wadą, jaką zdołałem zauważyć, to dość mocne dysproporcje w podświetleniu LED, widoczne podczas wyświetlania ciemnych barw.
To, na co w pierwszej chwili zwróciłem jednak uwagę to matowa matryca. Philips zaprojektował to w sprytny sposób: z jednej strony, dzięki braku ramek na trzech bokach, mamy wrażenie ogromnej płachty jednolitego ekranu, a z drugiej doceniany brak refleksów, odcisków i ogromny komfort.
Interfejs i technologie
Jeżeli chodzi o samo menu i opcje konfiguracji monitora, jest w zasadzie dokładnie tak, jak się spodziewałem. Interfejs nie jest zbyt piękny, ale jego obsługa jest prosta i posiada kilka ciekawych funkcji, jak na przykład:
Poza tym monitor ma oczywiście wbudowany czujnik oświetlenia zewnętrznego, który akurat dla mnie ustawiał jasność jednak trochę zbyt wysoko.
Rzecz, która przeszkadzała mi podczas całego okresu testów, to konieczność wyboru: wyboru pomiędzy kablem ładującym a kablem z podłączeniem do monitora. Co prawda DisplayPort dostarcza informacje w dwie strony, jednak nie ładuje przy tym MacBooka, jak robi to USB-C. Z tego względu, jeśli posiadacie MacBooka 12″, konieczne będzie dokupienie huba z wejściem na USB-C i DisplayPort/Mini DisplayPort. Jeżeli jednak korzystacie z Pro, wystarczy przejściówka z USB-C i podłączenie do drugiego portu.
I pewnie zastanawiacie się, dlaczego podłączam w ogóle monitor 4K do tego dwunastocalowego maleństwa? Odpowiedź jest prosta: bo mogę! W przeciwieństwie do pierwszego MacBooka 12″, model z 2016 roku pozwala na podłączenie monitora 3840 x 2160 z odświeżaniem 60Hz. I choć w przypadku niektórych modeli wyświetlaczy konieczne są dodatkowe “kombinacje” z użyciem terminala, Philips działa od razu.
Co prawda przez kilka pierwszych dni, co kilka minut dostrzec można było charakterystycznie mrugania, ale im dłużej używałem monitora, tym problem pojawiał się rzadziej i obecnie nie występuje w ogóle.
Niemiłym zaskoczeniem okazało się to, że z moim MacBookiem nie działał kamerka wmontowana w monitor i boczne porty do podłączania peryferii. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy wynika to z braku wsparcia dla portu USB-C, czy jest to kwestia sterowników, które niedługo się pojawią. Oficjalnie monitor ma jednak wsparcie dla systemu macOS, więc z innymi Macami (nie podłączając przez USB-C) monitor powinien działać bez zarzutu.
Ogólnie muszę przyznać, że jestem bardzo zaskoczony, jak MacBook radził sobie z 4K. Oczywiście animacje to tragedia i częściowo nie unikniecie tego nawet podczas połączenia z MacBookiem Pro z Intel Iris, ale obróbka wideo, zdjęć i każde inne zajęcie było na Philipsie bardzo przyjemne. W zasadzie nie odczuwałem zwolnienia komputera. Jeśli jednak planujecie pracować jednocześnie na kilku zasobożernych aplikacjach z podłączonym monitorem, konieczna będzie wymiana na komputer z lepszą kartą graficzną (większym VRAMem).
Jak wspomniałem na początku, po testach Philipsa znalazłem swój idealny zestaw, którym stał się przenośny MacBook i monitor zewnętrzny. Biorąc pod uwagę dość szybki rozwój technologiczny przenośnych urządzeń, jestem pewien, że w niedalekiej przyszłości komputery gabarytów MacBooka 12″ będą w stanie w pełni obsłużyć tak ogromne i piękne monitory jak Philips Brilliance 272P 4K 27″.
Podłącz się do nas na Twitterze lub Facebooku żeby nie przegapić żadnych informacji ze świata Apple.