O tym dlaczego w Polsce nie ma Apple Pay i kiedy może się pojawić, o rynku płatności mobilnych i nowych metodach biometrycznych w bankowości rozmawiam z Jackiem Uryniukiem, dziennikarzem specjalizującym się w tematyce związanej z bankowością i płatnościami mobilnymi, redaktorem naczelnym Cashless.pl.
Myślę, że samo Apple nie jest tym specjalnie zainteresowane. Taki wniosek wyciągam z rozmów z przedstawicielami banków i organizacji płatniczych. Bo właściwie nie ma żadnych innych przeszkód. Banki bardzo tego chcą – o ile niektóre zastanawiają się czy wprowadzać Android Pay czy Samsung Pay, o tyle wszystkie banki, które mają nowoczesne aplikacje płatnicze są zainteresowane tym, żeby mieć Apple Pay. Gdyby Apple tylko chciało, na pewno znalazłoby u nas wsparcie po stronie banków i organizacji płatniczych.
Tak myślę. Wiem, że na innych rynkach nie jest to aż tak oczywiste – część banków nie za bardzo chce się dzielić z Apple prowizjami od transakcji. Wydaje mi się, że w Polsce nie byłoby z tym problemu, bo klient, który posiada u nas iPhone’a, jest z reguły klientem zamożniejszym – wydaje więcej i częściej korzysta z różnych instrumentów finansowych. A bankom bardzo zależ na takich klientach.
To chyba oczywiste, że nasz rynek nie jest priorytetowy dla Apple – jest mały w porównaniu z rynkami, na których jest już Apple Pay. Poza tym, rynek smartfonów w Polsce to generalnie rynek Androida. iOS, jeśli dobrze się orientuję, to zaledwie około 10% rynku.
A może właśnie to jest przeszkodą do szybkiego wprowadzenia Apple Pay? Mamy rozwinięty rynek terminali zbliżeniowych, ludzie umieją i lubią płacić zbliżeniowo, praktycznie już wszyscy mają karty bezstykowe w portfelach. Sugerowałby to, że każdy nowy system działający w oparciu o tę infrastrukturę spotka się z aplauzem konsumentów, ale być może Apple myśli sobie tak: ok, wejdziemy na ten rynek i co pokażemy? Pokażemy to, co ci ludzie już dawno mają. Nie będzie żadnego efektu “wow”.
Gdy Apple Pay zaczęło działać w Stanach, to ludzie byli zachwyceni, bo oni tam posługują się jeszcze czekami! A tu się okazało, że można płacić telefonem. Natomiast w Polsce nie byłoby to już nic aż tak nowego. Na miejscu marketingowca Apple też bym się zastanawiał, czy taki rynek jak Polska jest dobrym miejscem do szybkiego wprowadzenia Apple Pay.
No tak. Jeśli chodzi o rozwój sieci akceptacji płatności zbliżeniowych – to, że nie mamy sobie równych to może za dużo powiedziane, bo terminali zbliżeniowych jest bardzo dużo również w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy Francji, ale pod względem nasycenia całej sieci – ilości terminali zbliżeniowych w stosunku do ilości terminali ogółem, to zdaje się, że Polska jest liderem w Europie, zbliża się to u nas do 90%.
A zgodnie z wytycznymi organizacji płatniczych, czyli Visa i Mastercard, do końca tego roku musi to być 100% – tzn. od 1 stycznia 2018 r. operatorzy terminali nie będą mogli mieć w sieci terminala nie zbliżeniowego. Czyli możemy powiedzieć, że od początku przyszłego roku w każdym miejscu w Polsce, gdzie akceptuje się płatności kartą, będzie można zapłacić zbliżeniowo.
Dokładnie. Chociaż jest pewna ilość terminali, bardzo mała – obecnie około 50 tys., które akceptują zbliżeniowe płatności kartą, ale nie akceptują płatności zbliżeniowych dokonywanych smartfonem. To są trochę starsze terminale – mają NFC, ale nie mają i nie wspierają odpowiedniego, nowszego oprogramowania.
Studziłbym optymizm, że po wejściu Apple Pay nie będziemy musieli już brać ze sobą karty. Do płatności mobilnych nie można mieć jeszcze w 100% zaufania. Wiem to m.in. z własnego doświadczenia, czy z doświadczenia naszych czytelników – w przypadku Android Pay czy HCE od kilkunastu do kilkudziesięciu procent transakcji nie dochodzi do skutku, z różnych powodów – terminala, jego oprogramowania, czasem na terminalu jest nakładka, która uniemożliwia precyzyjne przyłożenie telefonu – np. w automatach do samodzielnego zamawiania w McDonald’s. Chociaż może Apple Pay działa lepiej, tego nie wiem.
Z każdym bankiem Apple musi negocjować osobno, między innymi po to, żeby ustalić kwoty prowizji. Ale to wcale nie jest aż tak skomplikowane. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że jeśli Apple porozumiało się z Santanderem w Hiszpanii, to bardzo łatwo będzie mu się dogadać z BZ WBK w Polsce, bo te banki mają tego samego właściciela. Jak się dogadało z Citi w Nowym Jorku, to już nie musi się dogadywać z Citi w Warszawie.
Bank, który chce Apple Pay musi mieć zaimplementowaną w swoim systemie informatycznym platformę tokenizacyjną Visa, Mastercard albo American Express. To ogranicza w tym momencie liczbę banków do kilku – Millennium, ING, BZ WBK, Alior. mBank teraz nad tym pracuje. W perspektywie roku-dwóch wszystkie największe banki w Polsce powinny mieć tokenizację.
Jeśli kiedykolwiek to nastąpi…, to na pewno w czołówce będzie Millennium – osoba odpowiedzialna tam za płatności mobilne – Ricardo Campos – jest wielkim fanem iPhone’a i Apple. Poza tym, Millennium ma bardzo rozwiniętą bankowość mobilną i swoją aplikację na smartfony.
Jeśli chodzi o inne banki – to byłyby to na pewno te banki, które należą do czołówki jeśli chodzi o rozwiązania mobilne – ING, BZ WBK, Millenium, PKO SA i PKO BP. Ten ostatni zrobił ostatnio duży postęp jeśli chodzi o rozwiązania mobilne, dogonił czołówkę.
Ze słów ludzi z banków, którzy są odpowiedzialni za rozwój bankowości mobilnej. Kiedy pojawiają się pogłoski o rzekomym pojawieniu się Apple Pay w Polsce, za każdym razem staram się sprawdzić taką plotkę bezpośrednio u źródła – w bankach lub organizacjach płatniczych, z którymi mam bardzo dobre relacje. Oni zawsze mocno studzą optymizm.
Naprawdę trudno powiedzieć. W tym momencie nie ma żadnych wskazówek pozwalających cokolwiek przewidzieć w tym temacie.
Mogą zabiegać, ale tylko te banki, które są częścią większych grup, obecnych na rynkach, gdzie jest już Apple Pay. W innym wypadku nie za bardzo – bo nawet największy polski banka to wciąż maluszek w porównaniu z tak olbrzymią organizacją, jaką jest Apple.
Banki mogłyby co prawda lobbować pokazując, że mamy świetną infrastrukturę do płatności mobilnych, ale – jak wspominałem wcześniej – równie dobrze mogłoby to przynieść odwrotny skutek.
Trudno mówić, że to jest wielki sukces. 300 tys. przy 15 milionach klientów aktywnie korzystających z bankowości internetowej i około 8 milionach korzystających z bankowości mobilnej to nie jest dużo, zwłaszcza jak na usługę obecną na rynku już prawie dwa lata.
Ale można tez inaczej popatrzeć na tę liczbę – nie wszystkie banki to już mają, a liczba osób korzystających z HCE szybko się zwiększa, usługa staje się coraz bardziej popularna, rośnie świadomość klientów. Banki na razie nie promują mocno tej usługi. Pierwszą kampania reklamową pokazującą użycie HCE była kampania Raiffeisen Bank z Ekskluzywnym Menelem.
Tak, user experience jest w tym przypadku najważniejszy. Na pewno słaby user experience BLIKa w sklepach stacjonarnych jest przyczyną tego, że ludzi z tego nie korzystają. Za to BLIK doskonale się sprawdza w bankomatach i w internecie. W sklepach przyda się chyba tylko w sytuacji awaryjnej, jeśli karta nie zadziała. Natomiast HCE nie jest skomplikowane dla osób, które już potrafią korzystać z aplikacji bankowej. A aplikacje polskich banków są naprawdę dobre i wygodne.
Bariera na pewno jest to, że takie płatności nie zawsze działają. Dlatego łatwo się do nich zniechęcić – osoba, której płatność mobilna nie zadziała kilka razy szybko się zniechęci i już prędko do takiej metody nie wróci.
Moim zdaniem w tym momencie chodzi już tylko o zasoby. Wcześniej pojawiały się bariery natury mentalnej. Do czasu, kiedy Apple wprowadziło Touch ID, nie tylko banki, ale też inne firmy wykorzystujące biometrię nie były przekonane, czy społeczeństwo jest gotowe do korzystania z biometrii w telefonie w kontakcie np. z instytucją finansową. Zresztą nie jest tak, że ta bariera całkowicie zniknęła – w dalszym ciągu część osób obawia się o bezpieczeństwo tej metody na zasadzie “PIN mogę zmienić, ale palca nie zmienię”.
Druga bariera, która musiała zostać zlikwidowana, była natury prawnej – chodzi tu o regulacje Komisji Nadzoru Finansowego dotyczące wykorzystania biometrii w aplikacjach mobilnych. Nie wiem jakie jest dokładne stanowisko KNF jeśli chodzi np. o używanie odcisku palca do zalogowania do aplikacji mobilnej, ale z tego, jak szybko kolejne banki zaczynają wprowadzać takie rozwiązania wnoszę, że KNF to zaaprobował. Wcześniej banki wprowadzały to tylko na iOS, ale po zmianach w zabezpieczeniach Androida, od wersji 6.0, wprowadzają także na Androidy. Prędzej czy później będą to miały wszystkie banki.
Pomysły na to już są. Najgłośniejszym przykładem jest tzw. “selfie pay”, będący częścią Identity Check Mobile od Mastercard, który w ciągu dwóch lat ma być wprowadzony w kilkunastu krajach, wśród nich nie ma niestety Polski.
W Polsce eksperymenty z biometrią twarzy robił BZ WBK. Opracował własną metodę, przeprowadził pierwsze testy w Poznaniu we współpracy z Uniwersytetem Ekonomicznym. Poszło im to średnio, wyszło wiele różnych problemów. Ale kontynuują projekt, bo jest to projekt badawczy – do jakichkolwiek wdrożeń komercyjnych bardzo daleka droga.
Projekt badawczy z biometrią twarzy prowadzi też PKO PB z Politechniką Gdańską. Testują też oni biometrię naczyń krwionośnych i biometrię podpisu.
Krakowski Comarch podjął współpracę z amerykańskim startupem EyeVerify, który opracował technologię uwierzytelniania użytkownika na podstawie biometrii naczyń krwionośnych oka. Comarch zaczął już oferować ją polskim bankom.
Teraz banki szukają nowego sposobu weryfikacji klienta, który zastąpi stary “przelew na złotówkę”. Wydaje się, że tą metodą będzie wideoweryfikacja. Bank N26 – pierwszy transgraniczny bank w Europie – zrobił to bardzo dobrze i pokazał już, jak świetnie może to działać: kiedy chcemy założyć konto prze odpowiednią aplikację dzwoni do nas konsultant z banku, na chwilę przejmuje kontrolę nad kamerą w naszym smartfonie, musimy się pokazać w kamerze, obrócić kilka razy twarz, pokazać swój dowód do kamery. Na tej podstawie oni weryfikują naszą tożsamość i aktywują konto w ciągu zaledwie kilku minut.
Trzy polskie banki podjęły już pracę na takim rozwiązaniem – BZ WBK, mBank i Alior. BZ WBK odgraża się, że wprowadzi to jeszcze w tym roku.
Korzystam z BLIKA do wyciągania pieniędzy z bankomatu. W bankomacie BLIK działa szybciej niż karta, bo jeśli korzystamy z karty, to wyświetla się nam mnóstwo reklam. Jest też wygodniej, bo nie muszę wyciągać portfela i karty z niego – telefon łatwiej wyciągnąć z kieszeni. No i jest bezpieczniej, bo nie wkładamy karty i nie narażamy się na skimming, czyli skopiowanie paska magnetycznego.
Korzystam też z tzw. płatności zdalnych – SkyCash, moBILET, mPay – w ten sposób płacę za bilety komunikacji miejskiej i parkowanie w centrum miasta. Z Android Pay korzystam w aplikacji Uber. Działa bez zastrzeżeń.
Natomiast w sklepach płacę kartą, bo moje doświadczenia z HCE i Android Pay są niestety nie najlepsze – zbyt dużo transakcji nie dochodzi do skutku, z różnych przyczyn. Już mi się nie chce. Daję czas tej technologii na osiągniecie dojrzałości, bo uważam, że ona jest ciągle w wieku ząbkowania i musi być dopracowana.
Posłuchaj najnowszego odcinka ThinkApple Podcast: Maki i iPady w natarciu, Galaxy S8 – piękny ekran i gigantyczna wpadka.
Podłącz się do nas na Twitterze lub Facebooku żeby nie przegapić żadnych informacji ze świata Apple.