Od razu zaznaczam, że ze słuchawkami Bluetooth nie miałem zbyt dużo do czynienia. Wokół moich uszu kręciło się wiele słuchawek przewodowych, często z wyższej półki. Dlatego do Beoplay H4 podszedłem z pewną niepewnością, wręcz sceptycznie.
No i się zdziwiłem…
Po pierwsze, są to najwygodniejsze słuchawki wokółuszne, z jakimi miałem do czynienia.
Jako okularnik, ze słuchawkami obejmującymi uszy mam dodatkowy problem, ze względu na zauszniki. Aby komfortowo słuchać muzyki, w niektórych, nawet drogich słuchawkach, musiałem zdejmować bryle lub godzić się na „rozszczelnienie” komór i gorszą izolację od otoczenia.
Beoplay H4 totalnie mnie zaskoczyły. Słuchawki obejmują uszy (być może nie mam zbyt wielkich małżowin), idealnie przylegają i nie dość, że nie przesuwają mi okularów, to zachowują szczelność bez ucisku. Można w nich przebywać wiele godzin, nie odczuwając dyskomfortu. To naprawdę rzadkość.
Po drugie, jak na cenę, zaskoczył mnie brak aktywnego tłumienia dźwięków otoczenia. Okazało się jednak, że po założeniu słuchawek, nawet zanim włączyłem muzykę, to już domownicy mieli problem z komunikacją ze mną. Po prostu ich nie słyszałem.
Statyczne tłumienie odgłosów otoczenia jest bardzo dobre nawet u okularników. I nie ma podejrzeń o ewentualne zniekształcenia wnoszone przez system ANC.
Ponieważ nie uznaję noszenia zamkniętych słuchawek, zwłaszcza gdy jestem aktywnym uczestnikiem ruchu drogowego, np. jako rowerzysta, a jadąc lub spacerując po lesie wolę słuchać ptaków, to praktyczny test tłumienia hałasu przeprowadziłem podczas odkurzania. Włączyłem odtwarzanie, ustawiłem głośność poniżej średniego poziomu (tak jak zazwyczaj słucham) i uruchomiłem odkurzacz marki Samsung, który wyje jak potępieniec. I co? I zwiększyłem głośność tylko o jeden stopień, nadal będąc daleko od zakresu „ostrzegawczego”.
Beoplay H4 test izolowania od dźwięków otoczenia zdały na piątkę!
Zanim opowiem Wam o wrażeniach słuchowych – trochę o wyposażeniu i możliwościach.
Słuchawki są wyposażone skromnie. Nie mają pokrowca, ale za to w zestawie jest kabel audio, bo jak ktoś chce, to może zrezygnować z bezprzewodowości. To spora zaleta.
Jest też oczywiście kabel do ładowania (micro USB). A skoro jesteśmy przy ładowaniu, wypada napisać o czasie pracy na baterii. Jest naprawdę dobry! Producent podaje, że można słuchać 19 godzin (średnia głośność, która jest wystarczająca w większości przypadków), czas ładowania to 2,5 godziny. Niestety, nie jestem w stanie tego potwierdzić, choć zdecydowanie jestem skłonny uwierzyć w te zapewnienia. Po trzech dniach testów po kilka godzin dziennie, nadal mam 70% ładunku, a nie ładowałem ich ani razu.
Słuchawki paruje się z w sposób standardowy – jak każde urządzenie audio Bluetooth. Działają bez problemu z Apple Watchem (Series 2), iPhonem (7 Plus) Apple TV (4) i MacBookiem (Air).
Zasięg jest przyzwoity. Mogłem poruszać się praktycznie po całym drewnianym domu. Jedynie, gdy schowałem się za lodówką, a iPhone ładował się w biurze, kilka razy strumień był przerwany. Oczywiście w betonowym budynku może być gorzej.
Na prawej muszli, z tyłu, u dołu, znajdują się trzy przyciski kontrolne. W zasadzie używa się ich identycznie jak tych z EarPods dołączonych do zestawu.
Ważne: Beoplay H4 mają mikrofon i można za ich pomocą swobodnie rozmawiać oraz wywoływać Siri i wydawać jej komendy.
Krótko: ciężko będzie mi się rozstać z tymi słuchawkami. Grają – jak na moje już nie za młode ucho i potrzeby – wspaniale.
Spokojnie mogą stanąć w szranki z najlepszymi słuchawkami, jakie testowałem. Oczywiście audiofile muszą wziąć pod uwagę, że dźwięk przez Bluetooth nadal jest transmitowany ze stratną kompresją, lecz w wersji 4.2 straty są minimalne, a dla mnie niezauważalne. Testowałem też muzykę HiRes Audio i naprawdę jest dobrze.
Nie są tak płaskie w charakterystyce, jak moje Audio Technika „studyjne”, ale nie tego oczekuję od słuchawek ogólnomuzycznych. Słuchałem na nich muzyki poważnej (HiRes Audio), muzyki nagrywanej i realizowanej 40 lat temu, muzyki najnowszej. Rocka, metalu, Jaromira Nohavicy, muzyki elektronicznej i filmowej z Ex_Machina włącznie. Zawsze było dobrze.
Bas jest mocny, ale czysty i nie zagłusza innych tonów. Dźwięki wysokie początkowo uważałem za lekko wycofane (tak jak w moich „studyjnych” słuchawkach z płaską charakterystyką), ale dobrze słyszalne i plastyczne. Potem znalazłem sposób na ich dodatkowe uwyraźnienie. Środek dobrze pozycjonowany.
Teksty nawet takich artystów, którzy preferują ekspresję nad dykcją, były zrozumiałe, w przeciwieństwie do np. EarPodsów (które i tak bardzo lubię i szanuję, oczywiście biorąc poprawkę na ich przeznaczenie).
Przez większość czasu słuchałem z głośnością ustawioną na 1/4 – 1/3 i było to całkiem wystarczające. Ustawienie ponad 1/2 było już głośne, a maksymalne, ze względu na higienę, testowałem tylko kilkanaście sekund. Było nadal czysto, choć uszy zaczynały boleć.
Z racji wieku staram się oszczędzać słuch, aby jeszcze trochę mi posłużył. Jednak nie powstrzymałem się, aby Prince’a, Turbo i Bowiego posłuchać trochę głośniej. Wrażenia nadal rewelacyjne. Czysto, klarownie, z dobrym pozycjonowaniem nawet „starych” utworów, gdy nie stosowano jeszcze wyrafinowanych technik rozstawiania instrumentów w przestrzeni.
Motyw główny ze Star Wars, znany z tego, że „świergoli” na gorszym sprzęcie. również wypadł klarownie.
No niestety, nie mam się czego czepić.
A! Miałem Wam zdradzić swój sposób na uwydatnienie tonów wysokich. Otóż Beoplay dodaje to swoich słuchawek aplikację. Pozwala ona na zmianę ustawień. Zawsze bardzo niechętnie stosuję korekcję dźwięku, jednak zaryzykowałem. Okazało się, że projektanci B&O również nie lubią zbytniej ingerencji. Słuchawki nie mają tradycyjnego korektora graficznego, tylko możliwość zmiany charakteru brzmienia. Mi w domowych warunkach najbardziej do gustu przypadło brzmienie lekko rozjaśnione.
Zalety:
Wady:
Ocena: 4,5 z 5
Cena: 1299 zł