Jedną z najważniejszych nowości zaprezentowanych przez Apple podczas ostatniej konferencji był Apple Watch Ultra – całkowicie przeprojektowany zegarek z Cupertino. Miałem okazję testować go przez niespełna tydzień i chciałbym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na jego tamat (a także zdjęciami).
***
Dziękujemy Lantre – autoryzowanemu sprzedawcy Apple – za udostępnienie Apple Watch Ultra do testów.
***
Chociaż wielu oczekiwało przeprojektowanego Apple Watcha już rok temu, przy premierze Series 7, prawdziwy redesign nadszedł dopiero teraz. W zasadzie jest to pierwsza większa modyfikacja stylistyczna od początku istnienia Apple Watcha. Chociaż Ultra wciąż znacząco nawiązuje do Series 8 i wcześniejszych modeli, na ręce wygląda znacznie inaczej.
Powiedzmy sobie szczerze – jest duży. Na mniejszych nadgarstkach może wyglądać nawet nieco komicznie. W moim przypadku – o dziwo – nie prezentuje się jednak AŻ TAK katastrofalnie, a nie należę do najwyższych z gatunku homo sapiens (180 cm). Podejrzewam więc, że wiele osób, podobnie jak ja, może pozytywnie się zaskoczyć.
Niestety jednak, zwiększone wymiary pociągają za sobą także kilka negatywnych konsekwencji. Jako że zegarek jest szerszy, wszystkie dotychczasowe paski (42/44/45 mm) wyglądają przy nim na nieproporcjonalnie wąskie. Nie jest może tak, że natychmiast wyrzucicie wszystkie posiadane dotąd paski, ale jestem prawie przekonany, że najczęściej używanymi z Ultra bedą te przeznaczone specjalnie dla niego. Zwłaszcza, że – na przykład – używana przeze mnie opaska Alpine Loop perfekcyjnie uzupełnia się z tytanową kopertą, bo ma zapięcia wykonane z tego samego materiału.
Inną konsekwencją większego rozmiaru zegarka i nowej konstrukcji było to, że bardziej niż w przypadku zwykłego Apple Watcha wystające przyciski boczne spowodowały kilka razy wstrzymanie treningu, wciskając się jednocześnie podczas zgięcia nadgarstka.
Abstrahując jednak od wielkości, zegarek wizualnie prezentuje się naprawdę znakomicie. Nowa konstrukcja wygląda świeżo, ma “industrialny” look. Znajduję tu konotacje stylistyczne chociażby z Makiem Pro i iPadem.
Zanim zobaczyłem “Ultra” na własne oczy obawiałem się, że przez widoczne na kopercie pomarańczowe elementy zupełnie nie sprawdzi się przy eleganckich kreacjach. Podczas użytkowania przekonałem się jednak, że nic tu nie bije tandetą, a refleksy powstające na ramce wokół ekranu i sam sposób absorpcji światła przez tytanową kopertę tworzą wrażenie porządnego i całkiem stylowego zegarka.
To naprawdę zaskakujące, jak projektantom Apple udało się zachować tak uniwersalną stylistykę. Z mojej perspektywy szkoda jedynie, że nie zdecydowano się wprowadzić ciemnego wariantu kolorystycznego. Choć oczywiście wiem, że podyktowane to było względami estetycznymi, ponieważ każde ewentualne uszkodzenie koperty byłoby wtedy dużo bardziej widoczne niż na naturalnym kolorze tytanu.
Oczywiście – tak duża koperta (49 mm) uzasadniona jest zastosowaniem znacznie większego ekranu. Powrót do rozmiaru 44 mm (lub nawet 45 mm, z którym mam kontakt na co dzień) to co najmniej chwilowe poczucie dyskomfortu.
Wyświetlacz w Ultra jest bardzo czytelny i niesamowicie jasny. Szczytowe 2000 nitów widoczne jest zarówno w trybie latarki, jak i w pełnym słońcu. A wisienką na torcie jest fakt, że przez zastosowanie szafirowego szkła naprawdę ciężko będzie go zarysować.
Podczas ostatnich sześciu miesięcy mój średni dzienny czas aktywności zliczany przez aplikację Zdrowie wynosi 150 minut. Zwykle każda forma ruchu związana jest z aktywowanym treningiem, więc naturalnie zegarek zużywa wtedy dużo więcej energii, stale mierząc tętno i określając lokalizację.
W moim przypadku bateria w Apple Watch Ultra wystarczała na niepełne dwa dni. Warto dodać, że zakładałem go także w nocy, więc dodatkowo zegarek był także odpowiedzialny za śledzenie snu i związane z tym wszystkie dodatkowe pomiary zdrowotne, które wykonuje w tle. Z mojego doświadczenia wynika więc, że czas pracy na baterii w Ultra jest około dwa razy dłuższy niż w przypadku wcześniejszych modeli.
Ta zmiana nie jest czymś, co znacząco wpłynie na osobiste przyzwyczajenia względem okoliczności i czasu ładowania zegarka, ale zapewni energetyczny spokój podczas nieprzewidzianych zdarzeń lub długich aktywności. Tak pojemna bateria to także gwarancja, że skutki chemicznego starzenia ogniwa odczuwalne będą dużo później, niż w przypadku poprzednich generacji. Poza tym, w końcu nie ma już obaw o wpływ używania sieci komórkowej lub maksymalnej jasności wyświetlacza na stan baterii.
Podczas tych kilku dni testowania nowego zegarka nie miałem okazji wspinać się na Mont Blanc lub nurkować w Silfrze. Dlatego daruję sobie recenzję wszystkich wyczynowych ficzerów Ultra, których nie jestem w stanie ocenić (GPS Backtrack, syrena alarmowa, tryb nurkowania itd.).
Skupię się więc na tych nowościach, które zdążyłem i przede wszystkim potrafiłem dobrze przetestować. Na pierwszy ogień idzie coś, czego będzie brakować mi w zwykłym Apple Watchu – przycisk Action. To jedna z tych funkcji, których przydatności nie jest się w stanie docenić bez przetestowania na własnej skórze. Natychmiastowe rozpoczęcie konkretnego treningu, włączenie latarki lub uruchomienie skrótu Siri – to przykłady kilku akcji możliwych do wywołania naciskając nowy przycisk po lewej stronie obudowy.
Na pochwałę zasługuje również nowy GPS o podwójnej częstotliwości próbkowania (L1 + L5). Dzięki zwiększonej dokładności, w końcu na mapie nie wyskakuję poza ogrodzenie boiska, jak zdawało się sugerować podsumowanie każdego treningu piłki nożnej w aplikacji Aktywność.
Warto wspomnieć także o wbudowanych czujnikach temperatury. Jeden zaprojektowany został do pomiaru temperatury wody podczas nurkowania, natomiast drugi do mierzenia temperatury nadgarstka.
Mogłoby się wydawać, że umieszczenie dwóch czujników daje projektantom Apple mnóstwo możliwości do wykorzystania zegarka na zupełnie nowych płaszczyznach użytkowych. Niestety jednak w tej materii są oni dość powściągliwi i na razie jedyne praktyczne zastosowanie pomiaru temperatury nadgarstka to ulepszona estymacja cyklu miesiączkowego.
W przypadku mężczyzn pomiar także jest rejestrowany (odczyty można sprawdzić w aplikacji Zdrowie na iPhonie), jednak nie ma to w zasadzie żadnego praktycznego przełożenia – warto zaznaczyć, że temperatura nadgarstka nie równa się właściwej temperaturze ciała, więc większe zmiany temperatury wcale nie muszą oznaczać przeziębienia lub poważniejszych zaburzeń.
Możliwości na wykorzystanie czujnika jest więc wiele, ale nie zostały one w pełni wykorzystane. Jeszcze.
Nie musisz być wyczynowcem, by czytać ten artykuł. I nie musisz być wyczynowcem, by kupić Apple Watcha Ultra. Z jednej strony cena może przerażać, ale z drugiej jest dokładnie taka sama, jak wprowadzonego na rynek w zeszłym roku tytanowego Series 7, który oferował nieporównywalnie mniej niż Ultra.
Całkowicie nowy smartwatch z Cupertino zapewne zachęci też kilka innych grup użytkowników, którzy czekali po prostu na świeży, ekscytujący kawałek technologii. Od kilku lat wszystkie kolejne generacje Apple Watcha różniły detale, a tutaj jest prawdziwa rewolucja – zupełnie nowy wygląd, masa nowych funkcjonalności.
Oczywiście wielu prawdziwych wyczynowców będzie się wciąż jedynie uśmiechać widząc to, co oferuje Apple Watch Ultra. Czy mowa tu o zawodowych biegaczach, czy profesjonalnych nurkach – w zasadzie każdy z nich znajdzie coś, co dyskwalifikuje ten zegarek z poważnego zastosowania. I trudno się dziwić – Apple Watch to upchany po brzegi ficzerami, lecz przede wszystkim cały czas ze wszech miar uniwersalny smartwatch.
Prawdopodobnie w kolejnych latach wspominana funkcjonalność sportowo-wyczynowa będzie ulegać sukcesywnym usprawnieniom, jednak na razie Apple sprzedało nam ekscytującą ideę. No bo na koniec dnia wersja Ultra to Apple Watch, jakiego znam od dawna – tylko w każdym aspekcie lepszy.