Pierwsze AirPods zadebiutowały w 2016 r. Należą one do kategorii słuchawek True Wireless, które w ostatnie 7 lat przeszły drogę od ciekawostki do prawdziwego hitu sprzedażowego. AirPods dojrzały, a na szczycie tej dojrzałości sklasyfikować możemy ich ostatnie wcielenie, w postaci drugiej generacji modelu Pro.
Zapraszam do recenzji AirPods Pro 2 po roku używania.
Jak wspomniałem, drugą generację AirPods Pro mam okazje używać już od ponad 12 miesięcy. Wcześniej używałem oryginalnych AirPods (2016) oraz pierwszych AirPods Pro (2019). I choć Pro 2 zdążyłem poznać już z każdej strony, nie obraźcie się, jeśli nie zawrę w tej recenzji wszystkich aspektów testowanych słuchawek. W mojej opinii liczba funkcji, które dostarcza aktualna generacja jest przytłaczająca. Dowodem na to są ficzery, takie jak poprawa brzmienia przez skan małżowiny usznej z użyciem iPhone’a, czy wyświetlanie natężenia hałasu otoczenia na Apple Watchu przed i po ich redukcji z użyciem AirPodsów. Nie ukrywam więc, że w tym tekście skupiam się przede wszystkim na nowościach względem pierwszej generacji.
Oszczędzę Wam też czasu na szukanie i niestandardowo dla swoich recenzji zacznę od razu od tego, co najbardziej wyróżnia najnowsze AirPods. Chyba każdy z nas usłyszał kiedyś zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: “Ja tam nie lubię tych dokanałowych, bo to mi uszy zatyka”. Z automatu wiemy wtedy, że wypowiadająca je osoba nie miała nigdy w uszach AirPods Pro. Oczywiście, na upartego wciąż można korzystać z nich w trybie “Off”, ale wtedy faktycznie nieuniknione jest wrażenie stoperów w uszach.
Istnieje jednak tryb kontaktu i tryb redukcji hałasu. Zacznę od tego, że oba z nich są zauważalnie lepsze niż w poprzedniej generacji. Warto uświadomić sobie, że sam tryb transparentności (kontaktu) wynika z dokanałowej konstrukcji (słuchawka wchodzi głębiej, do kanału słuchowego), a ona z kolei konieczna jest dla uzyskania jak najlepszego efektu ANC. Paradoksalnie więc, tryb redukcji hałasu, z którego korzystamy stosunkowo rzadko, rzutuje w największym stopniu na wrażenia z trybu kontaktu, którego używamy w zasadzie bez przerwy.
W mojej opinii tryb transparentności jest więc tym ważniejszym, którego poprawę względem pierwszej generacji doceniam każdego dnia. Choć przez pierwsze kilka dni miałem wrażenie, że jest on bardziej “elektroniczny” niż w Pro 1, to z czasem zupełnie zapomniałem o tym efekcie. Od początku jednak zauważalne jest odczucie większej lekkości i przezroczystości. Chociaż już pierwsza generacja wyróżniała się w tym aspekcie na tle konkurencji, aktualna robi to po prostu wybornie. Gdyby AirPods Pro były lekiem na katar, to pierwsza generacja pomaga zwalczać go już wystarczająco dobrze, ale druga eliminuje całkowicie.
Jeśli chodzi natomiast o wyciszenie hałasu, to chociaż poprawa jest ewidentna, nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia. Powiedziałbym, że wynosi ona może 30-35% na korzyść drugiej generacji. A warto dodać, że poprzez problemy patentowe, jakiś czas temu w internecie usłyszeć można było o aktualizacji AirPods Pro 1 zmieniającej algorytm wyciszenia na nieco mniej efektywny. Tak czy inaczej postęp jest, a docenią go wszyscy często podróżujący.
Przy okazji oceny ANC muszę opisać jednak ciekawy efekt, który zauważyłem przez pierwsze miesiące użytkowania. Gdy w otoczeniu występuje ciągły dźwięk o lekko zmiennej częstotliwości/natężeniu, zwykle o charakterystyce brzęczenia, ANC w AirPods potrafi nieco zwariować i w niespodziewanych momentach odciszyć jedną ze słuchawek, by za chwilę znowu wrócić do pełnej redukcji. Na szczęście jednak wada ta okazuje się bardzo rzadko, a jedynym momentem, gdy sam jestem w stanie odtworzyć ten efekt, to golenie twarzy maszynką elektryczną, gdy zbliża się ona do uszu.
Chociaż na pierwszy rzut oka druga generacja nie różni się wizualnie od pierwszej, to są to jedynie pozory. W nowych Pro zmodyfikowany został układ otworów wpływających na dźwięk i ANC, ale także zmieniono typ sensora zbliżeniowego na taki lepiej wykrywający skórę.
Chociaż nie byłem w stanie tego jakkolwiek zweryfikować, mam wrażenie, że nowa generacja lepiej radzi sobie z niepochłanianiem wody. Gdy używałem w deszczu AirPods Pro 1, te potrafiły się często “zalewać”, co powodowało konieczność wydmuchiwania z nich wody lub odczekania kilku godzin, aż ta wyschnie. W drugiej generacji ani razu nie zauważyłem tego denerwującego efektu.
Istotniejszym aspektem nowej konstrukcji jest panel, który służy do kontroli odtwarzanych treści. Poza istniejącymi już wcześniej przyciskami haptycznymi play/pause oraz kontroli trybów wyciszenia, wzbogacono go o możliwość regulacji głośności. Szczerze – nie spodziewałem się, iż okaże się ona aż tak wygodna, a przede wszystkim szybka. Na początku miałem pewne problemy z wykonaniem ruchu, który aktywuje zmianę poziomu głośności, jednak teraz praktycznie zawsze udaje mi się to za pierwszym razem.
Jako wadę muszę ocenić jednak czułość panelu, gdy dłoń jest mokra lub spocona. Wtedy naprawdę ciężko o aktywację wirtualnego “slajdera” głośności, nawet mimo tego, że pozostałe akcje nadal działać będą bezbłędnie.
I także tutaj zacznę od tego, co odczułem zdecydowanie mocniej. A może raczej nie ja, a moi rozmówcy. Jakość mikrofonów została poprawiona na tyle, że niektórym ciężko było uwierzyć, że rozmawiam za pośrednictwem małych słuchaweczek bezprzewodowych.
No i dobra, doszliśmy w końcu do dźwięku, który prawdopodobnie w opinii wielu z Was powinienem opisywać już na samym początku. Ale czy ktokolwiek narzekał na dźwięk AirPods Pro 1? Wciąż jest nieco efekciarsko, zaskakująco otwarcie i dynamicznie. Ale w każdym aspekcie lepiej.
Ale jeśli już ktoś naprawdę zwraca uwagę na jakość dźwięku – z pewnością nie będzie zawiedziony. Warto zwrócić uwagę na poprawioną względem pierwszej generacji separację wokalu i instrumentów oraz zwiększoną scenę. Dźwięk nie jest płaski i po pierwszym przesłuchu dla każdego jasnym staje się, że skupiono się na dolnych partiach częstotliwości.
Co ciekawe, w nowych AirPods dodano zmienny equalizer, więc charakterystyka brzmienia ulega lekkim modyfikacjom w zależności od ustawionej głośności. Ogólnie więc nowe słuchawki dają więcej radości z odsłuchu i chociaż audiofilskimi nie nazwie ich nikt, mam znajomego, który po domowej sesji na swoich ogromnych HIFIMAN HE1000, wychodzi z domu z AirPodsami Pro 2 w uszach i… cieszy się muzyką.
Uwaga – tak, tu też jest lepiej. Na przestrzeni 3 lat między premierą Pro 1 i Pro 2, inżynierom z Cupertino udało się usprawnić czas pracy na baterii z poziomu około 4 godzin do wartości 6 godzin na jednym ładowaniu. To ogromna różnica, a dostrzeżemy ją nie tyle od razu po zakupie, a po dwóch/trzech latach użytkowania, gdzie małe bateryjki wewnętrz słuchawek zamiast działać przez godzinę, wciąż służyć będą przez conajmniej trzy.
Jako lekki minus natomiast muszę uznać żywotność kejsa ładującego. Zyskał on bowiem niezależny od słuchawek moduł Bluetooth, więc bez przerwy komunikuje się z naszymi urządzeniami i rozgłasza swój poziom naładowania. Mam jednak nieodparte wrażenie, że dość brutalnie wpływa to na jego stan naładowania.
W tym momencie wyłamuję się z ustalonej na początku koncepcji opisywania od zmian najważniejszych do tych mniej ważnych. Nowości w nowym etui ładującym jest bowiem zaskakująco dużo. Jednak dla klarowności recenzji postanowiłem rozdzielić opisywanie go od właściwych słuchawek.
Co jednak wychodzi na pierwszy plan? Dźwięk.
To jedna z tych funkcji, o które nikt nie prosił, a każdy potrzebował. Za każdym razem, gdy słuchawki podłączane są kablem lub kładzione na ładowarkę, poza informacją świetlną, pudełko wydaje z siebie także dźwięk. Gdy stan baterii jest słaby, jest on również nieco inny.
AirPods to AirTag
Podobnie jak w przypadku AirPods 3 gen., nowe Pro posiadają “wbudowanego AirTaga”. Oznacza to, że pudełko lokalizować można z dokładnością do jednej dziesiątej metra, a jego położenie uaktualniane jest zawsze, gdy w zasięgu Bluetooth znajdzie się jakiekolwiek mobilne urządzenie Apple. Wbudowany w kejs ładujący głośnik przydaje się także właśnie wtedy, gdy nie wiemy gdzie położyliśmy słuchawki. Odgłos jest znacznie głośniejszy niż w przypadku pierwszej generacji, gdyż wcześniej jedyne, co go odtwarzało, to zamknięte w kejsie słuchawki.
AirPods to Apple Watch (co?)
A przynajmniej ładują się ładowarką od zegarka (trzymając się na niej magnetycznie). Na co to komu? Przydaje się na przykład, gdy jesteśmy w podróży i redukujemy ilość kabli. Albo po prostu w Cupertino dawno wiedzieli, że już niedługo wbudowane w kejs Lightning odejdzie do lamusa i coraz częściej użytkownicy nie będą mieć przy sobie odpowiedniego kabla, będąc zmuszonymi do korzystania z tego do zegarka.
Fajne, ale chyba jednak wolałabym, żeby to zegarek ładował się po prostu przez Qi i nie byłoby problemu. Natomiast same AirPods oczywiście to robią. Współpracują też z MagSafe, więc kejs ładujący magnetycznie przytwierdza się do ładowarki, co zapewnia wydajne ładowanie. Warto zaznaczyć, że ten ficzer dostępny był już w AirPodsach trzeciej generacji, a pod koniec nawet w AirPodsach Pro 1.
Warto wspomnieć o…
Ciekawostkach. Z boku kejsa ładującego znajdziemy teraz dwa otwory na zawieszkę. I jestem pewien, że znajdą się osoby, które docenią ten detal. Do teraz, by przewiesić gdzieś AirPodsy, należało dokupić jakiś kejs na kejs (jak to w ogóle brzmi…).
Druga generacja uzyskała także wodoszczelność pudełka, w przeciwieństwie do pierwszej, gdzie odporne na zalania i zanurzenia były jedynie słuchawki. I niestety miałem okazję się o tym boleśnie przekonać, gdy moje AirPods Pro wpadły do jeziora. Po 3 dniach na głębokości 5 metrów słuchawki przeżyły, ale już kejs wariował. Teraz zapewne nie wiązałoby się to z żadnym uszkodzeniem.
Tak, AirPods Pro 2 są produktem kompletnym.
Ale w mojej opinii jest to wręcz najlepszy produkt Apple, porównując także konkurencję w danej niszy produktów oraz biorąc pod uwagę stosunek ceny do przytłaczającej liczby funkcji, które za to dostajemy.
AirPods Pro 2 to nie produkt, a coś w rodzaju supermocy.