W poprzednim poście przyznałem, że przesiadka z większego ekranu w iPhonie 6s na 4-calowy wyświetlacz w iPhonie SE była dość trudna. W nowym telefonie podobało mi się niemal wszystko, jednak wydawało się, że szybko wrócę do 6s właśnie ze względu na wyświetlacz. Po kilku dniach spędzonych z SE jestem jednak niemal pewien, że będę go używał co najmniej do premiery iPhone’a 7.
Zdumiewające, jak szybko z powrotem przyzwyczaiłem się do mniejszego ekranu. Co więcej, nie tylko błyskawicznie przypomniałem sobie o zaletach mniejszego telefonu (tak naprawdę nigdy o nich nie zapomniałem i od dwóch lat tęskniłem za smartfonem w mniejszym rozmiarze), ale dostrzegłem też kilak zalet mniejszego ekranu.
Przykłady?
Klawiatura
Dzieląc się moimi pierwszymi wrażeniami z używania SE pisałem, że mniejszy wyświetlacz oznacza też niestety mniejsze, mniej wygodne przyciski klawiatury. Ale sprawy wyglądają zupełnie inaczej po przejściu do trybu horyzontalnego.
Na iPhonie SE wróciłem do używania klawiatury w trybie poziomym. Pisałem w ten sposób krótkie wiadomości i dłuższe teksty przez lata, ale zupełnie przestałem to robić odkąd kupiłem iPhone’a 6. Na 4,7-calowym wyświetlaczu pozioma klawiatura ma co prawda odpowiedni rozmiar, ale sam telefon jest większy, cięższy i nie trzyma się go już tak wygodnie, jak mniejsze modele. Leciutki, kompaktowy iPhone SE wydaje się do takiego sposobu wprowadzania tekstu wręcz idealny (ten tekst powstaje właśnie w autobusie, na telefonie trzymanym poziomo).
Poza tym, klawiatura systemowa zmienia się nieco w zależności od rozmiaru ekranu. Na 4,7-calowym wyświetlaczu iPhone’a 6/6s ma dwie kolumny dodatkowych przycisków – wśród nich znajduje się jeden, który bardzo irytował mnie (i wielu innych użytkowników) od samego początku: przycisk kasujący cały wpisany już tekst, znajdujący się bezpośrednio nad przecinkiem. Naciskałem go przypadkowo i traciłem wszystko, co wcześniej napisałem, niemal za każdym razem, kiedy chciałem wstawić przecinek.
W klawiaturze na ekranie 4-calowym tego przycisku na szczęście nie ma. Może więc wrócę do klawiatury systemowej, bo ze względu na ten jeden irytujący przycisk zacząłem używać SwiftKey.
Robienie zdjęć
Kolejna zaleta mniejszego telefonu: robienie zdjęć. Choć ogląda się je lepiej na większym ekranie, to zdecydowanie wygodniej pstryka się fotki mniejszym, lżejszym i przez to pewniej leżącym w dłoniach iPhonem SE.
Wygoda “on the go”
W ostatnich dniach przypomniałem sobie, jak wygodne może być używanie smartfona “w biegu”, czyli w zasadzie zawsze wtedy, kiedy nie siedzimy z nim wygodnie w fotelu. Jestem akurat w podróży i używanie SE jest wygodne i zupełnie bezproblemowe nawet wtedy, kiedy biegnę na pociąg trzymając w drugiej ręce ciężką walizkę.
Szybkie zerknięcie na mapę, wiadomość, wykonanie krótkiej rozmowy, ciągle wkładanie i wyjmowane telefonu z kieszeni – wszystko jest zdecydowanie wygodniejsze z małym telefonem.
Aplikacje
Ważnym odkryciem jest też to, że niektórych aplikacji lepiej i łatwiej używa się na mniejszym wyświetlaczu. O ile czytanie magazynu czy przeglądanie stron internetowych jest zdecydowanie wygodniejsze na większym ekranie, o tyle nie potrzebuję phabletu, żeby sprawdzić aktualną temperaturę w aplikacji Pogoda, odznaczyć “kupić ziemniaki” na liście to-do, czy włączyć ulubiony kawałek w aplikacji Muzyka.
Mniejsza ilość informacji na ekranie może wręcz pomagać – ułatwia szybkie znalezienie tego, czego szukamy. Większy ekran to więcej informacji i więcej opcji, ale często też większy chaos i większa dezorientacja użytkownika przy źle zaprojektowanym interfejsie.
Dla kogo jest SE?
Warto podkreślić, że moje wątpliwości co do iPhone’a SE, które opisałem w poprzednim poście, dotyczyły właściwie jedynie wielkości ekranu – dla osób, które używają iPhone’ów starszych niż iP6, przesiadka na SE to świetna opcja – ekran będzie większy (w przypadku przejścia z 4/4S lub starszych modeli) lub taki sam (przy przesiadce z 5/5c/5s), a w środku znajdziemy topowy smartfon z superszybkim procesorem, 2 GB RAM i świetną (tylną) kamerą.
Inaczej może być z właścicielami iPhone’ów 4,7- i 5,5-calowych. Przejście może być dla nich bolesne, bo różnica w wielkości ekranu jest mocno zauważalna już od pierwszych minut korzystania z nowego telefonu. Jednak mój przykład pokazuje, że bardzo szybko można się do tego przyzwyczaić.
Pozostałe wrażenia po kilku dniach spędzonych z SE:
Dizajn
Po kilku dniach ciągle jednak trudno mi się przyzwyczaić do wyglądu srebrnego iPhone’a SE (wszystkie moje poprzednie iPhone’y były w kolorze czarnym/gwiezdnej szarości). Model “srebrny” nie jest według mnie zresztą wcale srebrny – po włożeniu go do etui widzę przecież tylko biały przedni panel. Moim zdaniem wygląda on nieco tandetnie. Ot, zwykły, tani plastik.
Zgadzam się w tym względzie z moją dziewczyną, która niespodziewanie została recenzentką nowego telefonu kiedy – ku swojemu zaskoczeniu – zobaczyła biały smartfon w moich rękach:
– To jest ten nowy iPhone?
– Tak.
– Naprawdę? Wygląda dziadowsko. Bardzo brzydki.
– Kochanie, to najlepszy w historii, kultowy dizajn IPhone’a!
– Chyba jednak coś im nie wyszło. Wygląda jak tania podróbka. Taki… plastikowy. I to sreberko… [wokół przycisku Home – tc]. Ale muszę przyznać, że lekki.
Kurtyna.
Przeczytaj też: Moje pierwsze wrażenia z używania iPhone’a SE.
Więcej o iPhonie SE:
Podłącz się do nas na Twitterze, Facebooku lub Google+ żeby nie przegapić żadnych informacji ze świata Apple.