th

Paste 2 na iOS – recenzja

Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie, dlaczego tak kurczowo trzymam się produktów firmy Apple, oprócz standardowej odpowiedzi – bezpieczeństwo, wygoda, możliwości, odpowiedziałbym, że motorem napędowym całej platformy są programy i aplikacje, które dla mnie są równie ważne, co cała reszta.

Niejednokrotnie powtarzałem już, że na iPhonie używam narzędzi, których próżno szukać na konkurencyjnych platformach i na dzień dzisiejszy nie potrafiłbym się bez nich obejść. Dlatego dziś niezwykle cieszy mnie fakt, że moja standardowa lista programów, które są dla mnie niczym tlen, poszerzyła się o koleją pozycję – aplikację Paste dla iOS.

U mnie nie ma tak łatwo..

Pozornie może się wydawać, że skoro często piszę recenzje różnego rodzaju programów czy aplikacji, to tak naprawdę do żadnej z nich się nie przywiązuje. Oczywiście jest to nieprawda i tak jak każdy mam kilka ulubionych narzędzi bardzo ważnych w moim codziennym workflow.

Jednak lista ta jest niezwykle krótka i tak naprawdę rzadko dodaję do niej jakąś inną aplikacje. Prawdę mówiąc, od ponad pół roku żaden program, który testowałem, nie zmieścił się nawet w pierwszej dziesiątce mojego prywatnego rankingu.

Lecz aplikacja Paste, zanim jeszcze wpadła w moje ręce, urzekła mnie pomysłem na siebie oraz – jak się później okazało – wykonaniem i funkcjonalnością. Dlatego już na początku mojej recenzji mogę śmiało przyznać, że Paste, choć nie zajmie miejsca na podium, to w moim rankingu jest dla mnie mocną szóstką.

Czym jest Paste na iOS i czy warto kupić go również na macOS?

Niecały miesiąc temu na łamach ThinkApple opisywałem dla Was odpowiednika aplikacji na iOS – Paste na Maca. Główną cechą programu oraz jej nadrzędnym zadaniem jest zapamiętywanie wszystkiego, co skopiujemy. Nieważne czy jest to link, tekst, zdjęcie czy plik, Paste wszystko zapisze w pamięci i pozwoli nam w prosty, łatwy i wygodny sposób do tego wrócić w każdym momencie.

Choć program jest nie do przecenienia na platformie macOS, to pozostawiał we mnie pewien niedosyt i aż prosił się żeby wypełnić lukę, która pozostawiła jego nieobecność na iOS. Nie zrozumcie mnie źle, lecz coraz częściej naszym głównym narzędziem do pracy nie jest już MacBook tylko iPad lub iPhone i brak tego narzędzia na moich urządzeniach przenośnych czasami mnie frustrował.

Dlatego odkąd można już bez najmniejszego problemu korzystać z Paste na obydwu platformach czu,ę że moja produktywność znacznie wzrosła. Możliwość skopiowania czegokolwiek na iPhonie czy iPadzie i późniejsze wykorzystanie tego na MacBooku pozwala mi oszczędzić ogromną ilość czasu.

Paste 2 na iOS – czym to się je

Paste 2 na iOS, choć funkcjonalnością nie różni się zbytnio od swojego starszego brata na macOS, to jednak jego obsługa wygląda znacznie inaczej. Jest to oczywiście podyktowane ograniczeniami, których nie da się przeskoczyć, lecz rozwiązanie, które oferuje wersja na iOS jest równie wygodne, a w niektórych przypadkach nawet wygodniejsze.

Kopiuj i zapomnij…

Po zainstalowaniu aplikacji na swoim iPhonie i wyrażeniu zgody na synchronizacje wszystkich naszych skopiowanych rzeczy za pomocą iCloud, pozostaje nam jeszcze możliwość wyboru ilości przechowywanych informacji na naszym urządzeniu. Dzień, tydzień, miesiąc lub nieskończoność – tyle danych z danego okresu może przechowywać dla nas program Paste 2.

Od tej pory wszystko, co skopiujemy na iPhonie, zostanie zapamiętane i zsynchronizowane z naszym iPadem oraz Makiem.

Co ciekawe, aplikacja nie wymaga od nas żadnej dodatkowej czynności, która zapisywałaby skopiowaną rzecz – wszystko dzieje się automatycznie. Program nie musi być nawet włączony w tle, więc osoby, które posiadają iPhone’a z 1 GB pamięci RAM nie muszą się obawiać, że program zostanie zamrożony i czegoś nie zapamięta.

Wklej skopiowaną rzecz nawet z poprzedniego miesiąca

Tak jak wspomniałem, interfejs, za pomocą którego wkleimy wcześniej skopiowaną rzecz, znacznie różni się od tego, który znamy z Maca. Tam wszystko obsłużymy za pomocą kafelków, które wyłaniają się po wciśnięciu odpowiedniej kombinacji skrótów klawiszowych.

Na iPhonie możemy to zrobić dwojako – z widgetu lub wchodząc bezpośrednio do aplikacji. Z początku może wydawać się to mało ergonomicznym rozwiązaniem, ale szybko można się do tego przyzwyczaić.

Jednak jedno i drugie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Widget daje nam szybki dostęp tylko do kilku ostatnio skopiowanych rzeczy. Natomiast jeśli udamy się bezpośrednio do aplikacji, wybór jest nieograniczony.

Kolejną ciekawostką jest fakt, że skopiowane pliki, zdjęcia czy tekst możemy segregować za pomocą wcześniej utworzonych przez nas folderów. Jeśli wiemy, że do niektórych rzeczy będziemy wracać częściej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je posegregować i odseparować od pozostałych plików.

Kolejnym świetnym wbudowanym narzędziem jest wyszukiwarka, z pomocą której szybciej wyszukamy interesującą nas frazę. Wystarczy znać dosłownie jedno słowo, które znajduje się w skopiowanym wcześniej tekście, by przywołać interesującą nas rzecz.

Czy warto?

Jeśli zastanawiacie się czy aplikacja Paste jest dla Was, odpowiem bez wahania, że tak. Ponieważ nie uwierzę, że nigdy nie zdarzyło się Wam skopiować czegoś, do czego później chcieliście wrócić, a nie mogliście, bo zapomnieliście to wkleić do notatek bądź w jakieś inne miejsce.

Paste 2 na iOS daje nam pewność, że wszystko co skopiujemy nie zginie i będziemy mogli do tego powrócić wieczorem, następnego dnia lub tygodnia.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by trzymać w nim również linki do ciekawych stron internetowych, które odseparujemy od całej reszty za pomocą wcześniej stworzonego folderu. Możliwości jest na prawdę wiele i jak zwykle ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia.

Aplikację Paste 2 na iOS możemy ściągnąć z App Store na darmo, lecz jej odpowiednik znajdujący się w sklepie Mac App Store będzie nas kosztował 69, 99 zł.

Więcej moich recenzji: 

Podłącz się do nas na Twitterze lub Facebooku żeby nie przegapić żadnych informacji ze świata Apple.

Paste 2 na iOS – recenzja was last modified: marzec 14th, 2018 by Dawid Olczak
Disqus Comments Loading...
SHARE
Opublikowane przez
Dawid Olczak