Moja dzisiejsza recenzja będzie trochę nietypowa. Ponieważ w recenzję powerbanku iWalk Watchman zamierzam wpleść wątek, który dawno temu już chciałem poruszyć. Mianowicie – nie potrafimy lub nie chcemy dobierać powerbanków pod swoje indywidualne potrzeby. Często dajemy się też robić w balona.
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź na to pytanie wcale nie musi być taka trudna, jak się może wydawać.
Od dłuższego czasu z wielkim zaciekawieniem obserwuję, jak bardzo nasz lokalny rynek różni się pod względem sprzedaży powerbanków od rynków zachodnich. Oczywiście nie są to tylko moje spostrzeżenia, lecz wielu osób, które na co dzień zajmują się sprzedażą produktów za naszą granicą.
W Polsce panuje przeświadczenie, że powerbank musi być jak krowa – wielki, wydajny i samoobsługowy. Za naszą zachodnią granicą jest odwrotnie – powerbanki są dobierane bardziej pod indywidualne potrzeby. Dlatego tak wielką popularnością cieszą się tam produkty od 3000 mAh do 5000 mAh. Ogniwa o takiej pojemnościach zajmują mało miejsca – sam powerbank jest bardzo kompaktowym urządzeniem, a zarazem spełnia nasze priorytetowe oczekiwania (czyli np. podładuje iPhone’a w awaryjnej sytuacji).
Oczywiście niektórzy z nas oczekują od powerbanków znacznie więcej niż statystyczny Kowalski, dlatego wybierają ogniwa do specjalnych zadań, które mają za zadanie naładować np. MacBooka. W takich przypadkach zrozumiały jest wybór produktu o pojemności 20000 mAh, bo nie używa się go tylko do ładowania telefonów.
Ale dlaczego tak naprawdę o tym w ogóle wspominam? Bo szczerze boli mnie, kiedy w każdym zakątku internetu wciska nam się naprawdę gówniany produkt i promuje się go tylko dlatego, że ma 20000 mAh pojemności i jest „tani”.
Pewnie wielu się ze mną nie zgodzi i uzna, że opowiadam głupoty, albo, co gorsza, że zostałem przekupiony, ale i tak to wyrzucę z siebie – kupowanie „gołego” powerbanka bez wbudowanych złączy, ładowania indukcyjnego, itp., za kwotę np. 119zł to szczyt głupoty. I nie chodzi mi już nawet o to, że chcę zwrócić Waszą uwagę na produkty firmy iWalk (na rynku jest wielu innych świetnych producentów), lecz jeśli chwilę się nad tym wszystkim zastanowimy, to dojdziemy do wniosku, że dajemy się robić w balona.
Oczywiście są różni ludzie i różne potrzeby, ale nie uwierzę w to, że nie bylibyście w stanie dołożyć 40 zł do produktu, który zaoferuje Wam znacznie więcej. Mało tego – wielu sprzedawców idzie na łatwiznę i wprost mówi, że sprzedawanie takich produktów jest łatwiejsze (nie trzeba edukować klienta) i wymaga mniejszego zaangażowania ze strony sprzedawcy.
Ja się z tym nie zgadzam i nie zamierzam dłużej milczeć. A jeśli się Wam wydaje, że na tańszych produktach mniej się zarabia, to jesteście w dużym błędzie.
Boli mnie również jeszcze jedna kwestia – sztuczne podnoszenie cen.
Wszyscy kochamy promocje i często tylko wypatrujemy okazji, by kupić upatrzony produkt w niższej cenie. Promocje możemy robić z różnych powodów – mamy dużo produktów na magazynie, chcemy na siebie zwrócić uwagę, itp. (moim zdaniem jest to w porządku). Ale myślałem, że krew mnie zaleje, jak dowiedziałem się, że poza granicami naszego kraju cena Watchmana nagle podskoczyła w górę. Dlaczego? Ponieważ kiedy mamy do czynienia ze świetnym produktem, którego zapasy się praktycznie skończyły, cena została sztucznie podniesiona przez sprzedawców.
Nie zgadzam się z tym do tego stopnia, że postanowiliśmy zrobić coś całkiem odwrotnego. Aktualnie obniżamy cenę Watchmana aż o 100 zł. Wiem, że może jestem marnym sprzedawcą, ale przede wszystkim jestem redaktorem ThinkApple i nie zamierzam patrzeć, jak ktoś śmieje się nam w twarz.
(Aktualnie, kiedy publikuję moją recenzję, poza naszymi granicami Watchman został już praktycznie wyprzedany.)
Idealnym przykładem powerbanku, który kupujemy pod nasze indywidualne potrzeby, jest iWalk Watchman. Nie ma on wbudowanych innych przewodów, poza złączem Lightning i nie oferuje tylu możliwości, co np. Scorpion 8000 X, ale ma coś, co przyciągnie do siebie każdego prawdziwego Apple-usera: stację dokującą dla Apple Watcha.
Dzięki temu, produkt ten w moich oczach jest najlepszym bankiem energii, w który mogłem się wyposażyć.
Tak jak każdy inny produkt firmy iWalk, tak i Watchman został zapakowany w sposób, który niezwykle cieszy oko. Tutaj nie ma żadnych półśrodków – wszystko jest dokładnie przemyślane, dzięki czemu od razu wiemy, że mamy do czynienia z produktem premium.
Wrażenia płynące z unboxingu można śmiało przyrównać do rozpakowywania nowego iPhone (wielki plus dla iWalk).
Wewnątrz opakowania znajdziemy również przewód zasilający USB-A – micro USB, którym możemy naładować sam powerbank, jak również inne urządzenia posiadające takowe złącze.
Chyba już wszyscy wiecie, jak bardzo nie lubię tego złącza i uważam, że producent tworzący produkt tylko dla użytkowników iPhone’ów, iPadów czy Apple Watchy powinien zadbać o to, aby powerbank można było ładować za pomocą złącza Lightning.
Watchman ma kształt prostokąta o wymiarach 140 x 71 x 17.5 mm, wagę 224 g oraz pojemność 10000 mAh.
Na prawym boku umieszczono wyjmowany przewód Lightning, natomiast na przednim panelu znajduje się wejście USB – A (2,4 A), micro USB (do 2 A) oraz przycisk służący do włączania urządzenia. U góry znajdziemy oczywiście magnetyczny dock służący do ładowania Apple Watcha oraz diody informujące nas o stanie naładowania baterii.
Jednak świetne parametry oraz możliwość ładowania zagarka z Cupertino (na rynku jest bardzo mało takich produktów) to nie wszystko. Watchman został wykonany z naprawdę świetnych materiałów, wszystkie elementy zostały z sobą spasowane wręcz idealnie, nic nie skrzypi nie trzeszczy ani się nie odkształca.
Lecz nie to zrobiło na mnie największe wrażenie. Po prostu oniemiałem (do tej pory mnie to zachwyca), kiedy okazało się, że farba, którą został pomalowany powerbank jest nadzwyczaj przyjemna w dotyku. Nigdy nie miałem do czynienia z tak intrygującym materiałem. Jest odporny na zarysowania, lekko gumowy i zarazem niezwykle delikatny – niczym aksamit.
Zacznę może od podpunktu, który Was najbardziej zainteresuje. Tak – Watchman posiada certyfikat MFi dla wbudowanego przewodu Lightning oraz magnetycznej stacji ładującej Apple Watch.
Kolejną świetną wiadomością jest możliwość skorzystania z technologii pass-through, która umożliwia jednoczesne ładowanie samego urządzenia oraz iPhone’a czy Apple Watcha. Bardzo cieszy mnie również fakt, że możemy ładować wiele urządzeń jednocześnie.
Samo złącze Lightning dysponuje mocą do 12 W, dzięki czemu szybko i sprawnie naładujemy np. iPhone’a X prawie trzykrotnie, natomiast Apple Watcha niemal dwunastokrotnie.
Należy pamiętać, że produkty firmy iWalk to również bezpieczeństwo, dlatego Watchman posiada aż 10 wbudowanych inteligentnych zabezpieczeń:
Choć na pierwszy rzut oka Watchman nie oferuje użytkownikowi zbyt wielu możliwości, to według mnie jest to najlepszy powerbank dla użytkowników iPhone’ów i Apple Wachy. Moim zdaniem właśnie na tym polega indywidualne podejście do zakupu produktu – jeśli mamy w domu kilka urządzeń z różnymi złączami oczywisty powinien być dla nas zakup np. Scorpiona 8000 X czy 12000 X, jeżeli natomiast nasze wymagania są ściśle określone, powinniśmy dokładnie przemyśleć nasz zakup.
Pamiętajmy również, by nie dać się skusić reklamodawcom na produkt, którego faktyczna zaleta jest tylko jedna – taniość. Czasami warto przed zakupem poświęcić dzień na przeanalizowanie wszystkich naszych potrzeb i wybrać produkt, który będzie skrojony na miarę – w przeważającej większości “tani produkt” to drogi produkt.
Pamiętajcie również, że od teraz, aż do wyczerpania naszych zapasów, powerbank iWalk Watchman możecie zakupić w ThinkStore aż o 100 zł taniej (cena rynkowa 439 zł).