W swoim zeszłotygodniowym tekście na imagazine.pl Paweł Okopień zmieścił tak wiele, tak bardzo nietrafnych moim zdaniem opinii na temat obecnej sytuacji Apple i prognoz dotyczących przyszłości firmy, że nie mogę zostawić tego bez komentarza.
Tym bardziej, że dotyczą między innymi ważnych i aktualnych spraw, jak uruchomienie przez Apple nowych serwisów (co stanie się na dzisiejszej konferencji).
Warto to również skomentować dlatego, że z podobnymi opiniami spotykamy się teraz często.
Zaczyna się już w tytule:
Poniedziałkowa konferencja Apple może być nie dla nas i będzie to duży błąd Apple
Jak już zdążyłem skomentować na Twitterze: gdyby tak zsumować te wszystkie „błędy Apple” naliczone przez blogerów (zwłaszcza polskich), to ta firma już dawno by nie istniała i nie pamiętaliby o niej nawet najstarsi Indianie.
Chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać łatwość, z jaką blogerzy wytykają rzekome błędy firmie, która odniosła ogromny, bezprecedensowy, globalny sukces i od wielu lat niemal każdym ruchem udowadnia, że doskonalne wie co robi. No, ale blogerzy upierają się, że wiedzą lepiej.
Oczywiście, Apple popełnia błędy, ale mniej więcej tysiąc razy mniej, niż chcieliby tego komentatorzy branży technologicznej.
W pierwszym paragrafie tekstu pada stwierdzenie, które w ostatnim czasie jest najczęściej powtarzanym błędem w ocenie obecnej sytuacji i najbliższej przyszłości Apple.
Poniedziałkowa konferencja Apple prawdopodobnie będzie najważniejszym wydarzeniem dla firmy od premiery iPada, a może nawet iPhone’a. To będzie bardzo symboliczne wydarzenie, wszak będziemy świadkami przejścia z produktów do usług.
Oczywiście domniemywam, że pisząc „produkty” autor miał na myśli sprzęt, hardware, bo usługi to przecież też produkt.
NIE! NIE! NIE!
Za każdym razem, kiedy ktoś twierdzi, że Apple z firmy hardware’owej stanie się firmą usługową umiera mała uchatka kalifornijska, a Timowi Cookowi staje łezka w oku.
Apple jest i będzie firmą hardware’ową.
To, że może teraz uruchamiać serwisy (bez obaw o powodzenie przedsięwzięcia) wynika tylko z tego, że posiada już ogromną bazę użytkowników (około miliarda!), którym może je zaoferować. To właśnie olbrzymia baza urządzeń Apple działających na świecie (1,4 miliarda!) jest fundamentem, na którym można budować sukces usług. Bez tego sprzętu Apple nie istenieje jako firma usługowa.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że usługi od Apple najlepiej działają i zawsze będą najlepiej działać na sprzęcie tej firmy oraz w tzw. ekosystemie Apple. Niektóre usługi na urządzeniach innych firm nie są dostepne w ogóle.
Apple może umożliwić dostęp do „Apple Video” czy Apple Music na telewizorach czy głośnikach innych firm, żeby zwiększyć zasięg tych serwisów, ale podstawową grupą, na której opierać się będą usługi, zawsze będą użytkownicy sprzętu z nadgryzionym jabłkiem. Jedną z naczelnych zasad, którymi kieruje się Apple od dekad jest to, że polegać mogą przede wszystim na samych sobie, dlatego np. sami projektują coraz więcej komponentów do swojego sprzętu, na czele z procesorami do iPhone’a (i już niedługo także do Maca). Nigdy nie pozwolą, żeby o sukcesie lub niepowidzeniu ich usługi zadecydowały czynniki niezależe od nich – np. to, że, któregoś dnia Samsung czy Amazon ogłoszą, że odcinają dostęp do „Apple Video”/Apple Music na swoich telewizorach/głośnikach.
Bez sprzętu Apple nie istnieje jako firma usługowa również dlatego, że firma z Cupertino produkuje świetnej jakości urządzenia, ale jakość jej usług nie imponuje (wiecie dlaczego? Bo Apple to firma hardware’owa…). Apple Music, choć jest serwisem streamingowym porównywalnej jakości co Spotify, miałoby niewielkie szanse skutecznie z nim konkurować na rynku, gdyby nie ogromna ilość użytkowników Apple, do których serwis był niejako „naturalnie skierowany. Nie zanosi się na to, żeby serwis wideo od Apple w najbliżsyzm czasie dorównał ilością i jakością produkcji Netflixowi, ale ma szansę na to, że w krótkim czasie będzie miał od swojego konkurenta więcej subskrybentów i będzie zarabiał ogromne pieniądze tylko dlatego, że zostanie zaoferowany milionom użytkowników sprzętu Apple, prawdopodbnie na dość atrakcyjncyh finansowo warunkach.
Pamiętajcie: to, że Apple zamiast 77 mln iPhone’ów sprzedało w ubiegłym kwartale około 70 mln nie świadczy o ich upadku jako firmie hardware’owej. Zeszły kwartał był drugim najlepszym w historii firmy. Wbrew temu, co próbuje Wam wmówić wielu blogerów czy youtuberów, Apple ma się świetnie. I to przede właśnie przede wszytskim pod względem wysokości sprzedaży sprzętu. Usługi tylko poprawią tę dobrą kondycję. Ale nigdy nie będą dla firmy z Cupertino ważniejsze niż sprzęt.
Zresztą ostatnie dni są bardzo znamienne. Pokazujące wielką zmianę jaka właśnie zachodzi w firmie. Mamy produktową ofensywę, ale te nowości są prezentowane bez żadnych fanfarów (zresztą trudno, aby były). Zapewne na konferencji usłyszymy o nich 2-3 zdania, reszta zostanie poświęcona usługom.
Bo to były mniej znaczące premiery sprzętowe – firma wprowadzi w tym roku na rynek wiele produktów, nie wszystkie są urządzeniami flagowymi, o których trzeba trąbić na konferencji (tzn. można by, ale wtedy Apple musiałby organizować o wiele więcej eventów niż teraz, czego – co wiemy z przecieków – nie chce robić).
No i możemy być pewni, że Apple poświęci w tym roku na następnych konferencjach wiele godzin na prezentację sprzętu – m.in. nowych iPhone’ów, MacBooków, Apple Watcha 5 czy nowego Maca Pro, którego może pokaząć już na WWDC. Możemy być pewni, że poświęci swojemu hardware’owi o wiele więcej czasu niż usługom.
Jaki kształt ostatecznie będzie miał serwis VOD od Apple, tego nie jesteśmy pewni. Lista zamówionych produkcji przez Apple jest spora. Już na starcie serwis powinien zostać wypełniony własnymi serialami i programami w różnych gatunkach i z licznymi gwiazdami.
No właśnie według ostatnich doniesień ma być inaczej – na starcie ma nie być nowych własnych produkcji (a szkoda). Na początku Apple ma sprzedawać kontent wideo innych platform (przede wszytkim HBO, Showtime, Starz), nowe własne produkcje mają się pojawić pod koniec roku. Ale to oczywiście niepotwierdzone informacje.
Jednocześnie Apple strzela sobie w stopę, w ten sposób traktując mniejsze rynki gorzej. O ile Apple dostarcza swoje urządzenia globalne, to niestety z dostosowaniem ich do lokalnych rynków sobie nie radzi. Widać to na rynku chińskim, widać to wszędzie tam gdzie królują smartfony z system Android.
Po pierwsze: od dawna walczę z twierdzeniem, że „Apple traktuje mniejsze rynki gorzej”. Bo co to miałoby oznaczać? Że CELOWO nie dostarczają na nie niektórych produktów czy usług, bo…? Bo się obrazili? Bo chcą Polakom, Kamerunkom, Peruwiańczykom czy Laotankom zrobić na złość? Nie zależy im na dodatkowych zyskach, które mogli uzyskać z tych rynków? Nie zależy im, żeby użytkownicy w tych krajach byli jeszcze bardziej zadowoleni ze swoich iPhone’ów czy Maców, gdyby mogli korzystać na nich ze wszystkich dostępnych gdzie indziej funkcji czy usług?
Jeśli Apple nie dostarcza jakichś urządzeń, funkcji czy usług na dany rynek, to muszą być tego konkretne powody – może być ich miliard, zaczynając po prostu od ograniczonych zasobów ludzkich (nie, to nie działa tak, że „największa firma na świecie może sobie zatrudnić tyle osób, ile chce”), przez ograniczenia prawne, licencyjne, trudności techniczne, logistyczne, infrastrukturalne, itd. Albo po prostu bardzo im się to nie opłaca – na małym rynku koszty udostępnienia usługi mogłyby być znacznie większe niż korzyści z tego płynące (i to wliczając korzyść, jaką jest zadowolenie klientów). Nie zapominajcie, że koniec końców, Apple jest firmą, a nie świętym Mikołajem.
Jak na tak ogromną, działającą globalnie firmę, Apple świetnie radzi sobie z dostarczaniem swoich produktów na jak największą liczbę rynków. Sprzęt Apple jest oficjalnie sprzedawany w 130 krajach. W większosci z nich oferowana jest większość usług/funkcji. A jeśli jakaś usługa/funkcja nie jest dostępna? Patrz wyżej.
Warto w tym momencie zwrócić uwagę na jedn0 – jednym z najczęstszych zarzutów wobec Apple w ostatnich latach jest to, że firma się rozdrabnia, że tworzy za dużo produktów, że powinni uporzadkować swoje „porfolio”, skupić się na kilku innowacyjnych, idealnie dopracowanych produktach. „Jak za Jobsa”! Co ciekawe, najczęściej te same osoby zarzucają potem Apple małą aktywność na mniejszych, mniej znaczących rynkach (np. polskim), gorsze ich traktowanie, brak dostępności na nich niektórych sprzętów, usług czy funkcji. To jak to jest – Apple nie powinno się rozdrabniać, czy właśnie to powinno robić, przeznaczając wiele sił, czasu i zasobów ludzkich do obsługi mniejszych rynków?
No i jeszcze odnośnie tego, że Apple rzekomo nie radzi sobie dostosowaniem urządzeń na rynku chińskim. Trudno powiedzieć, o co dokładnie chodziło Autorowi, ale spieszę przypomnieć, że Apple odniosło w Chinach ogromny sukces, uczyniło z Państwa Środka wielki rynek zbytu dla swoich produktów. W klasie telefonów premium iPhone dalej nie ma tam żadnej konkurencji, a sprzęt Apple stał się symbolem statusu dla nowej chińskiej klasy średniej. Chiny zdecydowanie nie powinny być wymieniane jako przykład niepowodzenia firmy z Cupertino.
Apple zupełnie nie angażuje się w polski rynek deweloperski. W normalnych warunkach na Apple TV już dawno powinna być Ipla i Player.pl, a urządzenie cieszyłoby się odpowiednią popularnością.
Nie, to nie działa w ten sposób – Apple nie tworzy aplikacji dla innych firm. Pomaga czasem w pracach nad flagowymi aplikacjami (głównie firm amerykańskich) dla nowego sprzętu, które prezentuje na konferencjach, ale wymaganie, żeby zaangażowała się w tworzenie aplikacji Ipla czy Player.pl w Polsce jest czystym absurdem. Tym musieliby się zająć oczywiście właściciele tych platform – Polsat i TVN, ale nie robią tego, bo im się to najzwyczajniej w świecie nie opłaca – w Polsce jest za mało użytkowników Apple TV.
Apple lekceważy rynki, nie widząc w tym biznesu. Tylko firma od lat zapomina o pewnej biznesowej mądrości „grosz, do grosza, a będzie kokosza”. Lekceważąc te małe rynki, w szerszej perspektywie traci miliony, a to odbija się też często na dużych rynkach.
Niesamowite! Blogerzy, zwłaszcza polscy, najczęściej oskarżają Apple i Tima Cooka o chciwość, o myślenie wyłącznie o kasie, o „dojenie głupich owieczek”. A tu nagle się okazuje, że firmie wcale nie zależy na tych „milionach”…
No i znowu bloger wie lepiej od Apple, jaka powinna być ich strategia wobec małych rynków.
Dziś rozwiązania muszą być globalne, a w przypadku usług opartych o treści okazuje się to trudniejsze, niż w przypadku dostarczenia sprzętu pod konkretny adres.
BINGO!!!
No i Autor odpowiedział sam sobie – dostarczenie usługi jest TRUDNIEJSZE niż dostarczenie sprzętu.
(Pamiętacie, jak Steve Jobs mówił, że rynek telewizyjny jest „zbałkanizowany”, i że to niesamowicie twardy orzech do zgryzienia?).
Czyli jednak nie jest tak, że Apple nie chce, tylko nie bardzo może, bo to jest trudne.
No i po co było tyle pisać czegoś zupełnie przeciwnego? Nie można było tak od razu?