Prąd, gaz, paliwo, jedzenie, usługi – wszystko drożeje. Już zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić (albo nie…). Podrożały też produkty Apple – po ostatniej konferencji firma z Cupertino podniosła ceny niemal wszystkich Maców. To może być (i najprawdopodobniej jest) znak, że zdrożeją też iPhone’y – cała seria tegorocznych iPhone’ów 14 może być droższa od obecnych modeli.
Wyższe koszty podzespołów, produkcji, zatrudnienia i transportu – to wszystko przekłada się na cenę końcowego produktu. Inflacja szaleje niemal na wszystkich rynkach, dlatego dosięgła również łańcuch dostaw i dystrybucji Apple.
Nowy MacBook Air z M2 w podstawowej wersji jest aż o 1800 zł droższy od poprzedniego modelu z M1. Przy takiej samej ilości RAM (8 GB) i dysku SSD (256 GB). Tutaj oczywiście można argumentować, że to mocno odmieniony komputer, przeprojektowany, z wieloma lepszymi komponentami, co może uzasadniać wyższą cenę.
Apple podniosło też o 800 zł cenę 13-calowego MacBooka Pro, który w nowej wersja różni się od poprzednika jedynie chipem nowszej generacji (M1 -> M2) i drobnymi usprawnieniami kamery i systemu audio. Tutaj też podwyżkę ceny można uzasadniać nowym komponentem, choć w przeszłości Apple wielokrotnie sprzedawało nowe, ulepszone modele swoich produktów w takich samych cenach, jak poprzednie wersje.
Ale Apple podniosło też po prostu ceny sprzedawanych wcześniej Maców, co wcześniej niemal się nie zdarzało.
MacBook Air z M1 podrożał z 5199 zł do 5799 zł (o 11%).
Cena iMaca 24” z M1 wzrosła z 6799 zł do 7299 zł (o 7%).
Za Maca mini z M1 musimy zapłacić o 200 zł więcej (3699 zł -> 3899 zł; wzrost o 5%).
I to wszystko dotyczy cen podstawowych modeli – wzrost cen przy wyższych konfiguracjach jest jeszcze większy.
Za wzrost cen w Polsce odpowiada nie tylko wzrost kosztów własnych Apple, ale również konsekwentnie rosnący od dawna kurs dolara.
To powoduje, że możemy się spodziewać wyższych cen innych produktów z Cupertino. Tych, których premiery spodziewamy się jesienią – Apple Watcha Series 8, iPadów Pro z M2, ale przede wszystkim iPhone’a 14.
Pierwszym sygnałem, że cena iPhone’a może wzrosnąć, była wyższa cena iPhone’a SE 3. generacji, wprowadzonego na rynek w kwietniu tego roku – jest on o 100 zł droższy od poprzednika (2199 zł -> 2299 zł). Niewiele, ale Apple nie udało się utrzymać ceny „budżetowego” przecież modelu.
Oczywiście trudno przewidzieć, o ile dokładnie mogą wzrosnąć ceny iPhone’a 14. Trzeba mieć na uwadze, że iPhone jest najważniejszym produktem Apple, odpowiada za połowę przychodów firmy, dlatego w Cupertino muszą bardzo uważać, żeby znacznie wyższą ceną nie spowodować znacznego spadku sprzedaży tego produktu (według analityków, firma planuje sprzedać w tym roku mniej więcej taką samą ilość egzemplarzy nowego flagowca, jak przed rokiem).
Biorąc pod uwagę, że cena wzrosłaby minimalnie, np. o 5%, zmiana cen podstawowych wersji poszczególnych modeli w porównaniu z ich obecnymi odpowiednikami wyglądałaby tak:
W tym roku nie będzie już 5,4-calowej wersji mini – zastąpi ją model z ekranem 6,7”. Jego cena najprawdopodobniej będzie mieścić się w granicach 4,5 – 5 tys. zł.
Z pewnością nie kupimy już flagowego modelu poniżej 4 tys. zł. A cena najdroższego iPhone’a – modelu Pro Max w wersji TB po ewentualnej podwyżce może zbliżyć się do 9 tys. złotych.
Wszystkiego powinniśmy dowiedzieć się we wrześniu, kiedy spodziewana jest premiera iPhone’a 14. Ale przygotujmy się, że ceny mogą być wyższe.