“Droga Steve’a Jobsa”, czyli jak zarozumiały dupek stał się mądrym przywódcą – recenzja

Tomek Czech   21 października 2015

droga-steve-a-jobsa-1

Steve’a tak naprawdę obchodziły w życiu tylko dwie rzeczy: Apple i rodzina. Potrzebował obu.

Cytowane w “Drodze Steve’a Jobsa” słowa Eddy’ego Cue to w gruncie rzeczy dość rewolucyjne stwierdzenie, jeśli weźmiemy pod uwagę powszechne przekonanie, że jedyną rzeczą, o którą dbał Jobs była jego firma. W książce, która ociepla wizerunek założyciela Apple, autorzy – Brent Schlender i Rick Tetzeli – postawili sobie zadanie pokazania ewolucji Jobsa: jako biznesmena, ale przede wszystkim jako człowieka.

Tytuł najnowszej biografii legendarnego przywódcy Apple, która ukazuje się dzisiaj nakładem Wydawnictwa Insignis, dość precyzyjnie oddaje przesłanie autorów: owszem, w młodzieńczych latach Jobs był zarozumiałym dupkiem, który przez swój wyjątkowo paskudny charakter omal nie stoczył się na dno, ale z biegiem lat diametralnie się zmienił i przerodził się we wspaniałego biznesmena, lepszego szefa, przyjaciela, męża i ojca. W tym sensie tytułowa “droga” to nie zwyczajna “droga przez życie”, ale raczej “droga do celu”, którym jest bycie innym, lepszym człowiekiem.

Jeszcze celniej obrazuje to tytuł oryginalny – “Becoming Steve Jobs”, czyli “Stawać się Stevem Jobsem”. Taki tytuł mógłby sugerować nawet, że “prawdziwy Jobs” to ten człowiek, którym Steve stał się dopiero pod koniec życia.

“Jego historia nie jest historią sukcesu, tylko dojrzewania” – trafnie zauważa cytowany przez autorów biografii Jim Collins, autor bestsellerowych książek z dziedziny zarządzania i przywództwa.

Sposób przedstawienia Jobsa przez Schlendera i Tetzeliego prawdopodobnie zadowolili zarówno tych, którzy nie godzą się z wyidealizowaną wizją współzałożyciela Apple oraz tych, którzy za niesprawiedliwe uznają widzenie go jedynie w czarnych barwach.

Bo w ostatnich latach rozgorzała zacięta dyskusja na temat życia Jobsa, w której najczęściej skupiano się na paskudnym charakterze szefa Apple. Już 19 dni po jego śmierci ukazała się autoryzowana biografia Jobsa autorstwa Waltera Isaacsona, której zarzucano zbyt powierzchowne potraktowanie skomplikowanej osobowości Jobsa.

Hollywood zagospodarowało legendę przywódcy Apple zupełnie nieudanym filmem “Jobs” z Ashtonem Kutcherem w roli głównej, niedługo na ekrany polskich kin wejdzie cieszący się uznaniem amerykańskich krytyków film “Steve Jobs”, który w dużym stopniu skupia się na trudnych relacjach byłego szefa Apple z córką Lisą i którego powstanie próbowała zablokować wdowa po Jobsie – Laurene. Najciekawszym dokumentem jest kontrowersyjny “The Man in The Machine” Alexa Gibney’a, który według jednych jest po prostu obiektywnym przedstawieniem postaci, a według innych bezzasadnym i bezpardonowywym atakiem na Jobsa.

Do nowej biografii podchodziłem bardzo ostrożnie, pamiętając okoliczności i kontrowersje towarzyszące jej powstawaniu. Książka otrzymała oficjalne wsparcie od Apple: firma najpierw zgodziła się na przeprowadzenie przez autorów wywiadów z kilkoma osobami ze ścisłego kierownictwa Apple (z Timem Cookiem na czele), następnie promowała biografię w iBooks i na Twitterze, jako „jedyną książkę o Stevie polecaną przez osoby, które znały go najlepiej”.

Im bliżej było do premiery, tym bardziej Apple dyskredytowało z kolei bestselerową biografię autorstwa Isaacsona: Tim Cook stwierdził, że wyrządziła ona Jobsowi „olbrzymią krzywdę”, w krytyczny sposób wypowiadali się o niej również Jony Ive i Eddy Cue, długoletni przyjaciele Jobsa.

Takie oficjalne błogosławieństwo od Apple mogło książce jednocześnie pomóc i zaszkodzić.

Z jednej strony, rekomendacja od osób blisko związanych z Jobsem, to wielka szansa dla książki na zyskanie tytułu najwierniejszego obrazu założyciela Apple, jaki kiedykolwiek powstał. Z drugiej strony, wsparcie książki przez firmę (a szczególnie przez jej dział PR) może być sygnałem, że Apple zaczyna budowanie oficjalnego wizerunku wodza.

Być może firma doszła właśnie do wniosku, że należy się w końcu zająć pośmiertnym wizerunkiem jej charyzmatycznego lidera – odpowiednio skonstruowana legenda skonsoliduje dotychczasową grupę wyznawców, przyciągnie nowych i w dłuższej perspektywie przełoży się na wzrost sprzedaży.

Zdaniem The New York Times, Apple zabrało się właśnie do zmiany wizerunku Jobsa, chcąc, by zapamiętany został raczej jako uduchowiony przywódca, niż fanaberyjny i arogancki szef.

Autorami najnowszej biografii są doświadczeni dziennikarze – Brent Schlender i Rick Tetzeli, którzy od ponad dwóch dekad zajmują się tematyką technologiczną. Schlender większość swojej kariery przepracował w “Fortune” i “The Wall Street Journal”. Tetzeli to były wicenaczelny “Fortune” i obecny szef magazynu “Fast Company”.

Schlender pisał o Apple i jego szefie nieprzerwanie od 1986 r., co czyni go jedną z bardziej kompetentnych osób w tej tematyce. Przez te wszystkie lata wielokrotnie spotykał się z Jobsem, dobrze poznał jego rodzinę i zdążył nawiązać z nim relacje koleżeńskie (a może nawet przyjacielskie). O ile z pewnością pomogło mu to lepiej zrozumieć szefa Apple, o tyle mogło być kłopotliwe z dziennikarskiego punktu widzenia: jak bardzo “obiektywnym” można być pisząc o bliskiej osobie?  Jak dalece można ją krytykować?

Okazuje się, że Schlender nie ma najmniejszego problemu z krytycznym wyrażaniem się o Jobsie. O ile pierwsze strony książki to ze zrozumiałych względów opis ciągu spektakularnych sukcesów osiągniętych przez wybitnie uzdolnionego młodzieńca z Palo Alto (choć i tu autor nie stroni od wypunktowywania wszystkich wad Jobsa), to następujące po nich kilka rozdziałów – okres kiedy Jobs roztrwania sukces Apple i bezskutecznie próbuje osiągnąć coś z nową firmą –  to wręcz przytłaczająca fala krytyki Jobsa, skrupulatne wyliczanie wszystkich złych decyzji i dość szczegółowe opisywanie ciemnych stron charakteru szefa Apple.

Szybko pozbyłem się obaw, że zetknę się z lukrowanym obrazem Jobsa i zacząłem szybciej przewracać strony, żeby w końcu przeczytać o nim coś pozytywnego.

„W Stevie zawsze siedziało dzikie zwierzę – mówi Jean-Luise Gassée, jeden z byłych dyrektorów Apple – Na początku lat osiemdziesiątych wyrwało się na wolność i powaliło go na ziemię. Bęc!”

Dość niespodziewanie z ziemią równają go też Schlender i Tetzeli: “nieelegancki, nieodpowiedzialny, nieracjonalny, niecierpliwy, bezczelny, chamski, brutalny, arogancki, odpychający” – to tylko niektóre z epitetów rzuconych w stronę Jobsa, które zapełniają karty pierwszych rozdziałów.

Autorzy zwracają uwagę na to, że wszystko, co robił Steve, było w jego mniemaniu podporządkowane dobru firmy/produktu/idei, ale nie pozostawiają wątpliwości, że Jobs niemal całkowicie unicestwił nie tylko własną karierę i własną firmę wyłącznie na własne życzenie.

W skandaliczny sposób obchodził się też ze współpracownikami, często bliskimi mu osobami. W zespołach kierowanych przez niego ludzie zapadali na zdrowiu fizycznym i psychicznym. Dowiadujemy się, że „niektórzy członkowie zespołu zupełnie się wypalili i już do końca życia nie chcieli mieć nic wspólnego z branżą technologiczną.”

Nie lepiej było z Jobsem: wydawał się być w takiej depresji, że jego wieloletnia współpracowniczka – Susan Barnes – zastanawiała się, czy nie planuje popełnić samobójstwa.

Na szczęście splot różnych wydarzeń sprawił, że karta w życiu Jobsa zaczęła się odwracać.

Schlender i Tetzeli opisują przemianę z “młodego, beztroskiego przedsiębiorcy w zahartowanego twórcę nowatorskich technologii konsumenckich”, z wybuchowego narwańca, w człowieka potrafiącego słuchać i wyciągać trafne wnioski, z lekkoducha w ojca rodziny. Robią to tak samo wnikliwie, jak wcześniej opisywali ciemne strony kariery i osobowości założyciela Apple. Nie szczędzą przy tym należnych pochwał i zachwytów nad kolejnymi “genialnymi posunięciami” Steve’a.

Dużo uwagi poświęcają rozdziałowi życia Jobsa, który wypełnia Pixar – wytwórnia filmów animowanych, której rynkowy sukces był przełomowym wydarzeniem w życiu Jobsa. Zwracają uwagę, że sukces Pixara możliwy był dzięki wyjątkowym ludziom tam pracującym, z którymi Steve nawiązał wspaniałe relacje i od których wiele się nauczył. Nie pozostawiają wątpliwości, że to te relacje były jedną z głównych przyczyn mentalnej i emocjonalnej przemiany Jobsa, co potem umożliwiło mu powrót do Apple i wyniosło na szczyt.

Choć Schlender i Tetzeli szczegółowo opisują powrót Jobsa do Apple oraz proces tworzenia wszystkich przełomowych produktów (skupiając się mocno aspektach technicznych, co ucieszy fanów sprzętu), często zwracają uwagę na coraz bardziej harmonijne relacje Jobsa z ludźmi – z nowym zespołem kierowniczym w Apple, z żoną, a nawet ze swoją pierwsza córką Lisą.

Autorzy biografii stawiają tezę, że Jobs stał się lepszym biznesmenem i szefem, od kiedy zaczął układać sobie życie osobiste.

“Nowy” Jobs jest bardziej ludzki i w głębi duszy dość ciepły. Schendler przyznaje, że to właśnie szef Apple zachęcał go, żeby prowadził życie osobiste. Powiedział mu też na przykład, że po tym, jak urodził mu się syn, znacznie trudniej przychodziło mu zwalniać ludzi.

Jednym z bardziej przejmujących fragmentów biografii jest oczywiście walka Steve’a z rakiem. Wiele szczegółów z tego okresu poznajemy dzięki bliskim kontaktom Schlendera z szefem Apple: dziennikarz był jednym z pierwszych, którym Jobs powiedział o nawrocie choroby, to Schlender pierwszy raz ujawnił, że Cook zaofiarował Jobsowi oddanie części własnej wątroby (no co Jobs się nie zgodził).

Autorzy książki nie popadają jednak w łzawy sentymentalizm: nie pozostają bezkrytyczni wobec chorującego Jobsa (“Do samego końca nie udało mu się wyzbyć słabych stron, irytujących zwyczajów i skłonności do ulegania emocjom”), tragizm przełamują anegdotami (np. opisując historię, gdy Jobs, świadomy tego, że list, który pisał do pracowników Apple zaraz po operacji, może wycieknąć do mediów, zdążył zareklamować w nim kilka produktów Apple: “[…] PS. Napisałem to na swoim PowerBooku z 17-calowym ekranem i wysłałem prosto z łóżka szpitalnego przez Airport Express”).

“Droga Steve’a Jobsa” to pełnoprawna biografia, w wyczerpujacy sposób opowiadająca o Jobsie zarówno jako szefie Apple, jak i człowieku. Z całą pewnością nie jest jedynie dopełnieniem lektury książki Issacsona. Warto zajrzeć do niej nawet, jeśli czytało się autoryzowaną biografię Jobsa, po to, żeby – jak piszą autorzy: “zrozumieć poszczególne elementy jego osobowości w stopniu wystarczającym, by wyrobić sobie na jego temat bardziej zniuansowaną opinię niż tylko »dobry«, »zły« albo »geniusz-cham«”.

Analizując życie Jobsa, Schlender i Tetzeli zwracają uwagę na bardzo ciekawą analogię: schemat fabuły filmów Pixara, z których pierwszy był Toy Story – hit, który stanowił punkt zwrotny w życiu Steve’a, w zadziwiający sposób odpowiada przebiegowi życia samego Jobsa:

„Sympatyczna postać doprowadza do własnego upadku (często przez pychę), ale ostatecznie przezwycięża swoje słabości, wykazując się dobrocią, bohaterstwem, inteligencją, pomysłowością albo jakąś kombinacją tychże i zapracowuje sobie na odkupienie, po którym staje się lepszą i dojrzalszą zabawką ”

„Pozostańcie nienasyceni. Pozostańcie niepoważni” – nawoływał Jobs w czasie swojego słynnego przemówienia na Uniwersytecie Stanforda.

„Żadna z osób, z którymi rozmawiałem, nawet Laurene, nie zna przekonującego wyjaśnienia, dlaczego Steve nigdy nie wyleczył się z dziecinnego zachowania”, konkluduje Schlendler.

***

Brent Schlender, Rick Tetzeli: Droga Steve’a Jobsa
Insignis Media, Kraków 2015
536 stron, kolorowe zdjęcia, oprawa miękka ze skrzydełkami
cena okładkowa 44,99 zł

Think Apple jest patronem medialnym książki.

Codziennie nowy HOT DEAL na Apple!

Tomek Czech

Założyciel i redaktor naczelny ThinkApple. Dziennikarz (dyplomowany!) i fotograf (kiedyś…). Współtworzył Biuletyn Fotograficzny, publikował m.in. w Gazecie Wyborczej, Polityce, Pozytywie. Kawałek serca zostawił w Barcelonie, a zdrowia w niemieckiej fabryce samochodów ciężarowych.

Podłącz się do nas na Twitterze lub Facebooku, żeby nie przegapić żadnych informacji ze świata Apple.

Poprzedni post:

Następny post: