Subskrypcje to temat, który w ostatnim czasie wywołał ogromne poruszenie wśród internautów na całym świecie. Emocje były tak wielkie, że nawet najbardziej zdystansowane osoby zaczęły narzucać nam swoje poglądy. Co ciekawe, temat, choć bardzo ważny dla każdego z nas, zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wydawać by się mogło, że został wręcz zduszony w zarodku.
Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, że nie możemy go tak po prostu porzucić – wiele rzeczy nie zostało wyjaśnionych, a jeszcze więcej niewiadomych napotkamy na swojej drodze, rozgrzebując temat i przyglądając się mu z bliska.
Kiedy emocje już opadły
Temat, choć na krótko zawitał na naszych ustach, wprowadził tak wielkie zamieszanie w internecie, że niezorientowana osoba mogłaby się pogubić pod naporem argumentów zwolenników subskrypcji i ich przeciwników. Oczywiście, tak wielkie poruszenie wśród nas nie było bezpodstawne – czarę goryczy przelał Ulysses (przez wielu postrzegany jako zwykły edytor tekstu), który przeszedł na model subskrypcyjny.
Śmiem twierdzić, że większość z Was obawia się teraz nagłego wybuchu płatności cyklicznych w każdym programie, którego używamy. Czy są to słusznie obawy czy nie, tego nie wiemy, ale możemy przyjrzeć się problemowi nieco dokładniej zarówno od strony deweloperów, jak i zwykłych użytkowników – wszystkim im gruncie rzeczy zależy na tym samym: na dostarczeniu nam/posiadaniu jak najlepszego narzędzia do pracy lub rozrywki.
Blogerzy, deweloperzy i kawa…
Koronnym (choć nie jedynym) argumentem osób wypowiadających się przychylnie o modelu subskrypcyjnym było stwierdzenie, że miesięczna subskrypcja to cena tylko jednej kawy, którą możemy zasponsorować deweloperowi. Wprawdzie tego typu argumentów najprawdopodobniej jako pierwsi zaczęli używać sami deweloperzy broniąc modelu subskrypcyjnego, lecz został on szybko podchwycony przez blogerów broniących ich decyzji.
Na samo wypowiedzenie słowa „kawa” i porównaniu go do oprogramowania, z którego tak ochoczo korzystamy, i które daje tak wielką siłę naszej platformie, płonę z oburzenia. Powiedzcie mi: jak można porównać czyjąś ciężką prace, setki godzin spędzonych nad rozwiązaniem tysiąca problemów do jakiegoś napoju?!
Moim zdaniem, takie porównania w oczach wielu, szczególnie młodszych użytkowników, mogą doprowadzić do obniżenia wartości oprogramowania, trywializacji go. Za takie nieprawdziwe postrzeganie rzeczywistości przez niektórych użytkowników częściowo odpowiadają sami deweloperzy, którzy sami z siebie zakpili używając takich sformułowań. Może bezpieczniej byłoby napisać, że każde oprogramowanie jest warte tyle, ile jest w stanie za nie zapłacić świadomy użytkownik, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ile dla niego ono znaczy.
Deweloperzy
Zastanawialiście się kiedyś, ile programów, nawet tych dobrze napisanych i użytecznych dla społeczeństwa, przetrwało próbę czasu? Z pewnością niezbyt wiele. Z jeden strony, jest to podyktowane dynamicznie zmieniającym się rynkiem i być może brakiem perspektywicznego patrzenia w przyszłość. Z drugiej zaś strony, programiści mogą po pewnym czasie napotkać barierę, której nie będą w stanie sforsować – brak napływu nowych użytkowników zasilających konta deweloperów.
W przypadku standardowej dystrybucji oprogramowania, czyli kupna dożywotniej licencji, tylko napływ nowych użytkowników jest w stanie zapewnić płynność finansową programistom. W przypadku płatności miesięcznej, kwartalnej lub rocznej, ten problem w pewnym sensie można uznać za niewystępujący. Oczywiście, nowi użytkownicy dalej będą mile widziani, lecz firma nie będzie od nich już tak bardzo uzależniona.
Warto jeszcze zadać sobie pytanie, czy aby sami poniekąd nie wymusiliśmy na deweloperach modelu płatności cyklicznych? Dlaczego? A no dlatego, że nie raz i nie dwa zdarzało nam się pisać do deweloperów, żeby dodali jakąś funkcjonalność, która naszym zdaniem powinna się znaleźć w programie. Nie zrozumcie mnie źle, ale czy kupując oprogramowanie z wieczystą licencją możemy oczekiwać od dewelopera, że dopisze jakąś funkcjonalność do zakupionego już przez nas produktu za darmo? Wydaję mi się, że nie
Deweloper może oczywiście co jakiś czas wpuszczać płatny update, które w zamyśle ma nas skusić do wydania kolejnych pieniędzy. Lecz nie każdy pokusi się na odświeżenie swojego programu – niektórzy będą obstawiać przy twierdzeniu, że ktoś tu próbuje ich naciągnąć.
I co w takim wypadku ma zrobić deweloper, który posiada 500 tysięcy stałych użytkowników ceniących sobie narzędzie, które dla nich stworzył, lecz nowych duszyczek nie przybywa? Ma dodawać drobne usprawnienia, supportować oprogramowanie za darmo i co jakiś czas wydawać płatny, „wymuszony” update? Czy może lepiej będzie, jak przejdzie na model subskrypcyjny? Bo w innym przypadku może zostać zmuszony do porzucenia swojego dzieła, ku wielkiemu rozczarowaniu swoich użytkowników.
Użytkownicy
No i tu się zaczyna robić ciekawie. Znając już kilka argumentów za słusznością płatności cyklicznych, każdy z nas może pomyśleć o sobie i powiedzieć „Mam to w dupie!”. A jest o czym myśleć, gdyż od kilku lat wydajemy coraz więcej na płatności subskrypcyjne.
Żeby nie być gołosłownym, postanowiłem zrobić sobie małe podsumowanie programów i usług za które ja płacę co miesiąc: Apple Music – 29,99 zł, Netflix – 52 zł, Audioteka – 19,99zł, 1Password – 23 zł, iCloud – 11,99zł, Filmbox – 15 zł, BackBlaze – około 20 zł. Jak widać uzbierała się całkiem pokaźna sumka – 171,97 zł (zaraz po skończeniu pisania tego artykułu mam zamiar obciąć ją o co najmniej 20%).
Ale nie trapią mnie subskrypcje same w sobie, lecz ich ceny. Dla mnie osobiście kwota 17,99 zł pobierana miesięcznie za Ulissesa jest zbyt wygórowana i trochę oderwana od rzeczywistości. Lecz jestem świadomy tego, że nie udało mi się jeszcze wykorzystać jego potencjału w 100% i być może dlatego niechętnie przychodzi mi jego opłacanie. Potrafię też zrozumieć argumenty użytkowników, którzy korzystają z niego na co dzień i uważają, że koszty, jakie muszą ponieść za jego subskrypcję, nie są dla nich zbyt wysokie.
Ale najciekawsze jest w tym to, że jeśli Ulissesowi się powiedzie, najprawdopodobniej pociągnie za sobą lawinę subskrypcji innych programów. Być może tak już musi być, może inny model nie jest do utrzymania, niech wszyscy przejdą na subskrypcje, wtedy wybierzemy sobie rzeczy dla nas niezbędne, za resztę nie będziemy płacić i przetrwają tylko najlepsze programy, najlepsi deweloperzy.
Niestety, to są tylko moje pobożne życzenia. Prawda jest taka, że my, jako społeczeństwo, nie mamy chyba żadnego pomysłu na wyjście z tego impasu.
Z pewnością znajdzie się ktoś, kto w komentarzu pod tym tekstem zasugeruję zainteresowanie się usługą Setapp i stwierdzi, że to jest lekarstwo na całe zło. Moim zdaniem tak nie jest. Kwota 10 dolarów, którą co miesiąc płacimy za możliwość korzystania z Setapp, choćby nie wiem jak sprawiedliwie rozdzielana pomiędzy deweloperów, jest zbyt niska, żeby w pakiecie mogło znaleźć się kilkanaście wartościowych programów. Dlatego uważam, że być może już w najbliższej przyszłości MacPaw będzie zmuszony podnieść ceny subskrypcji lub utworzyć dwa oddzielne abonamenty – zwykły i Pro.
Aktualnie, model subskrypcji stworzony przez Setapp mi nie odpowiada. Wszystko sprowadza się do tego, że zaczynamy postrzegać oprogramowanie za dobro, które spada nam jak manna z nieba. A musimy sobie uświadomić, że dobre programy pisane nawet przez garstkę programistów muszą swoje kosztować, bo idzie za tym cały wachlarz dodatkowych kosztów ponoszonych przez deweloperów.
Lecz mieliśmy spojrzeć na subskrypcje od strony użytkownika, a nie dewelopera. Patrząc pod tym kątem, usługa którą oferuje nam Setapp jest całkiem w porządku, o ile pojawi się tam więcej wartościowego oprogramowania, które pozwoli nam zaoszczędzić trochę pieniędzy. Z drugiej strony, wielu ceni sobie możliwość zakupu programu z wieczystą licencją i nie można im zarzucić, że nie mają racji.
Zdaję sobie sprawę, że w dużym stopniu faworyzuję subskrypcje, ale czy mamy jakieś inne wyjście? Skoro ciężko nam jest wydać więcej niż 20 zł na coś, czego będziemy używać być może nawet przez dwa lub trzy lata.
Stare przyzwyczajenia
Mam do Ciebie prośbę drogi Czytelniku: stań przed lustrem, popatrz sobie głęboko w oczy i odpowiedz na pytanie: “kiedy ostatnio ściągnąłem jakiś program nielegalnie lub kombinowałem, by móc z niego korzystać np. z pięcioma innymi znajomymi”?
Nie chodzi mi o to, by kogoś piętnować czy wytykać mu błędy życiowe, bo nie mnie oceniać… Poza tym jest cała masa osób, których może być po prostu nie stać na zakup wyspecjalizowanego oprogramowania. Najciekawsze jest jednak to, że takich osób jest niewiele – najwięcej zaś jest ludzi, których stać na wydanie nawet 50 dolarów na program, z którego będą korzystali, lecz z jakichś powodów wzbraniają się przed ich zakupem i wolą kombinować.
Jeśli jesteś tego typu osobą, to być może przyczyniłeś się do takiego obrotu spraw, jaki mamy dziś.
Lecz w realnym świecie nic nie jest czarno-białe i nasze opory przed płaceniem za dobra cyfrowe mogą wynikać z naszej nie tak dawnej przeszłości. Powiedzmy sobie szczerze: jeszcze dziesięć lat temu mało kto kupował oryginalne płyty CD, filmy na DVD, nie wspominając już o programach, które większość z nas piraciła na potęgę. Cześć osób z tego wyrosła, lecz niektórzy ciągle stawiają czynny opór.
Plusy i minusy
Subskrypcje mają kilka plusów, które ciężko zignorować. Pierwszym z nich jest możliwość przetestowania programu za względnie niewielkie pieniądze lub korzystania z niego tylko wtedy, gdy mamy taką potrzebę.
Paradoksalnie, kolejnym plusem może być konkurencja ze strony innych deweloperów piszących podobne oprogramowanie. Jeśli większość firm zdecyduje się na przejście na model subskrypcyjny, będą one musiały ciągle nas motywować, abyśmy opłacali właśnie ich aplikacje, a nie firm trzecich. Nie będzie nas już trzymać w garści wydana wcześniej kwota np. 100 dolarów – jeśli uznamy, że gdzie indziej trawa jest bardziej zielona, nic nas nie powstrzyma przed skubaniem jej właśnie tam.
Największym z minusów jest z pewnością kwota, jaką będziemy musieli zapłacić za program – w dłuższej perspektywie romansik z subskrypcjami będzie nas kosztował o wiele więcej, niż gdybyśmy posiadali wersje programu z wieczystą licencją.
Kolejnym minusem może okazać się nasza chwilowa niestabilność finansowa, przez którą możemy zostać zmuszeni do rezygnacji z opłacania niektórych aplikacji. Wybierając subskrypcje decydujemy się na ponoszenie przez nas kosztów stałych, które w długiej perspektywie mogą okazać się zgubne dla naszego portfela. Kupując program na własność ponosimy większy koszt jednorazowy, ale jest on okazjonalny i powinien mieć on mniejszy wpływ na nasz budżet.
Podsumowując
Po napisaniu tego tekstu mam mieszane odczucia co do zmiany modelu płatności „wieczystej” na model subskrypcyjny. Lecz ciągle w duchu mam nadzieje, że taka subskrypcja, jaką znamy dzisiaj, nie jest ostateczną formą zapłaty za dobra cyfrowe. Bo nie wydaje mi się, że można z nas w nieskończoność wyciągać kolejny kwoty (tu 20 zł, tam 15 zł, a jeszcze gdzie indziej 50 zł). W pewnym momencie powiemy sobie “dość!” i przestaniemy płacić za programy opierające się na modelu subskrypcyjnym.
Jestem bardzo ciekawy Waszego zdania. Zostawiajcie komentarze poniżej, na naszym Facebooku, Twitterze, czy po prostu odezwijcie się do nas w wiadomościach prywatnych.
Podłącz się do nas na Twitterze lub Facebooku żeby nie przegapić żadnych informacji ze świata Apple.
Zdjęcia: Ilya Pavlov, Nathan Dumlao, Freddie Collins, Juliette Leufke, Erik Eastman, Denys Nevozhai (Unsplash)