Po kilku godzinach z iPhonem 14 Pro opublikowałem wczoraj obszerną galerię zdjęć z naszym pierwszym redakcyjnym egzemplarzem. Teraz, po kilkunastu godzinach, przyszedł czas na podzielenie się pierwszymi wrażeniami.
iPhone 14 Pro (głęboka purpura) – pierwsze wrażenia
Ponieważ w poprzednich latach to nie mi na ThinkApple przypadała możliwość opisywania pierwszych wrażeń z nowych modeli iPhone’a, przed rozpoczęciem pisania zajrzałem do artykułu, który Tomek opublikował przy premierze 13 Pro, czyli dokładnie rok temu. Już pierwsze zdanie z tamtego tekstu dosadnie opisuje moje pierwsze myśli po kilku minutach z 14 Pro:
Ciężki! To zdecydowanie pierwsze wrażenie, kiedy bierze się nowy telefon do ręki.
Niespodzianka – nowy iPhone jest znów cięższy od poprzednika! W ostatnim czasie najcześciej używałem iPhone’a 12 Pro i różnica jest bardzo zauważalna. Choć tym razem są to jedynie 3 gramy, to tych gramów jest już powoli za dużo. Niewątpliwie telefon sprawia wrażenie “premium”, ale ta ekskluzywność kończy się tam, gdzie zaczyna lato i cienkie spodenki, w których nie będziecie już chcieli nosić nowego iPhone’a.
I tak, wojując z gabarytami, uświadomiłem sobie również, czemu zwykła seria (bez dopiska “pro”) leży w dłoni znacznie lepiej. Nie chodzi tylko o wagę, a również środek ciężkości – przez coraz bardziej masywną wyspę z aparatami w Pro przesunął się on jeszcze wyżej. Telefon bez pokrowca ma ochotę wykonać salto w tył.
Nie martwcie się, ten tekst nie będzie wyłącznie krytyką nowego telefonu. Tak duża (i na pewno niezbyt dynamiczna) wyspa z aparatami ma też swoje plusy. Owszem, wystaje, więc telefon leżący na biurku wygląda karykaturalnie, ale ze względu na większą szerokość iPhone opiera się na niej stabilniej, więc niweluje nieco szansę na niechciane “bujanie” w tej pozycji.
Także trzymanie w dłoni telefonu z większą wyspą stało się paradoksalnie przyjemniejsze. Obiektywy wystają na tyle znacząco, że dużo łatwiej je wyczuć przy palcu i jednocześnie trudniej przypadkowo zabrudzić którykolwiek z nich. Dodatkowo zauważyłem, że teleobiektyw często opiera się na położonym z tyłu palcu, więc poprawia się pewność chwytu.
A zdjęcia i filmy? Wszyscy już wiemy, że są lepsze. Ale chętnie dowiem się w kolejnych dniach, jak bardzo (i oczywiście dam Wam znać).
Teraz czas na drugą wyspę – Dynamic Island to nowość robiąca bardzo dobre pierwsze wrażenie. Animacje są dopracowane, a sam pomysł na wykorzystanie tej przestrzeni interfejsu wciąż mnie zaskakuje. Początkowo wydawało się, że przez położony niżej względem modeli z notchem moduł Face ID użytkownicy stracą nieco przestrzeni roboczej na ekranie, jednak ze względu na sprytne wykorzystanie wycięcia wygląda na to, że dodatkowo jeszcze zyskali.
Poprzez sprytne rozciąganie się na boki, w Dynamic Island pojawiają w zasadzie wszystkie poboczne powiadomienia systemowe, jak na przykład podłączenie słuchawek, ładowanie telefonu, odbieranie AirDrop, odblokowywanie ekranu itd. Większość z nich po dotknięciu rozszerza się do bardziej szczegółowego podglądu.
Poza tym, wyspa stanowi małe centrum wielozadaniowości, ponieważ kilka systemowych aplikacji potrafi się tam chować na czas wykonywania konkretnych czynności. Wycięcie informuje nas na przykład o odtwarzanej muzyce lub włączonym minutniku, a także umożliwia integrację z aplikacjami firm trzecich, które za niedługo zapewne zaczną z niej intensywniej korzystać.
Oczywiście po jednym dniu nie jestem w stanie pełni ocenić jego przydatności, ale wydaje się, że to nie tylko gimmick, a nieźle przemyślany feature. Na tyle nieźle, że zaczynam podejrzewać, iż zostanie z nami nawet wtedy, gdy Apple przeniesie w końcu Face ID i kamerę pod ekran.
“Always-on display”. Wyświetlacz, który nie gaśnie. To znaczy gaśnie, kiedy wyjdziecie z pokoju ze sparowanym Apple Watchem lub włożycie telefon do kieszeni. Lub gdy włączycie tryb nocny. Lub położycie telefon ekranem do dołu (oraz w kilku innych przypadkach). No właśnie – “always-on” to popisowy przykład świetnie rozpracowanej przez Apple funkcji, której implementacja zajęła trochę czasu, ale finalny efekt wykracza poza to, co widzieliśmy do tej pory u konkurencji. Na zablokowanym ekranie zdjęcie w tle nie znika, bo jest jedynie przygaszone, a oprócz godziny widać też ostatnie powiadomienia i konfigurowalne widżety.
Warto przypomnieć, że iPhone to nie pierwsze urządzenie Apple z niegasnącym wyświetlaczem, ponieważ wcześniej tę funkcję zyskał Apple Watch (od modelu Series 5). I tutaj razi mnie nieco brak konsekwencji w sposobie interakcji z tymi dwoma urządzeniami. Aktualne wersje zegarków Apple, mimo obniżonej jasności i odświeżania wyświetlacza, wykonują wszystkie akcje dokładnie w ten sam sposób, w jaki robiłyby to przy pełnym wybudzeniu.
W przypadku nowego iPhone’a, w trybie “always-on” ekran świeci całkiem jasno i sprawia wrażenie gotowego do interakcji, ale niestety, by aktywować jakąkolwiek akcję należy uprzednio wybudzić wyświetlacz, dokładnie tak, jak w każdym innym modelu. Wymagane jest więc uniesienie, pojedyncze dotknięcie lub kliknięcie przycisku bocznego.
Na koniec pozostawiłem kwestię koloru, ponieważ – o dziwo – nie jest najważniejszy. Nowy fiolet (“głęboka purpura”) wygląda nieźle, choć w wielu warunkach oświetleniowych kojarzy mi się z pacyficznym błękitem z iPhone’a 12 Pro i przez to zupełnie o nim zapomniałem. Jest tylko nieco bardziej “szalony”, ale nadal dość ciemny. Szkoda, że w tym roku nie zobaczyliśmy dodatkowego, jaśniejszego odcienia, jak na przykład Sierra Blue z serii 13 Pro.
Abstrahując od samego iPhone’a – nowy model wymusił na mnie także zakup nowego etui. W tym roku wybór znowu padł na case, którego używałem z 12 Pro. Przezroczyste etui z MagSafe dwa lata temu zaskoczyło mnie najbardziej pozytywnie ze wszystkich oryginalnych opcji od Apple. Silikony po czasie stają się lepkie i luźne, skóry za to mają tendencję do przecierania.
Przezroczyste etui nie ma tych wad, a dodatkowo nie żółknie, jak można byłoby się spodziewać. Sprytna budowa pokrowca sprawia, że jest on sztywny z tyłu, a miękki na rogach. iPhone bardzo mocno trzyma się w środku i mam poczucie niezłej ochrony, wciąż napawając się oryginalnym kolorem smartfona.
Jedyną różnicą względem wersji do 12 Pro jest fakt, że tym razem przyciski klikają się znacznie łatwiej. Nie wiem jednak, czy zmieniło się to dopiero teraz, czy już przy wersji dla ubiegłorocznych modeli. Już teraz mogę go polecić (zwłaszcza, że już można go kupić w promocji).
Następne tygodnie będą prawdziwymi testami nowego iPhone’a w akcji. W ThinkApple będziemy mieć okazję ocenić go zarówno z perspektywy użytkownika zmieniającego smartfon co roku, jak i dwa. Za jakiś czas spodziewajcie się recenzji, a jeszcze więcej o nowych iPhone’ach usłyszycie na pewno w kolejnym odcinku ThinkApple Podcast.
Jeśli macie jakieś pytanie – dawajcie znać w komentarzach, na Facebooku lub Twitterze.
Ostatnie sztuki iPhone’a 14 Pro są dostępne od ręki na polskim Amazonie z dostawą już w poniedziałek.