Podczas czwartkowej konferencji serca miłośników linii Air zabiły szybciej po słowach Phila Shillera: “Mamy też klientów, którzy wybierają inne nasze produkty, jak MacBook Air…”. Wydawało się, że za moment zobaczymy nowego, całkowicie odmienionego, szybkiego i pięknego MacBooka Air. Niestety stało się odwrotnie. Shiller ogłosił śmierć Aira.
Oczywiście nie zrobił tego wprost. To wbrew zwyczajowej strategii firmy z Cupertino, która użytkowników przyzwyczaja do zmian bardzo powoli (tak, jak długo oswajała nas z brakiem minijacka w iPhonie 7 – informacja o jego usunięciu “wyciekła” ponad pół roku przed premierą “siódemki”). Dlatego Phil zaoferował miłośnikom Airów… nowy model MacBooka Pro. W tym momencie stało się jednak jasne, że historia linii Air dobiegła końca.
Tak jak iPad Pro 9,7″ zabił iPada Air, tak nowy MacBook Pro oznacza definitywny koniec MacBooków Air.
Powolną śmierć linii Air zapoczątkowała premiera 12-calowego MacBooka w kwietniu zeszłego roku. Jego dizajn był bardziej “air” od Aira, ale nowy komputer nie mógł zastąpić MBA z dwóch powodów – był od niego o wiele droższy i jednocześnie oferował mniejszą wydajność. To był komputer stworzony z myślą o przyszłości.
Ta przyszłość zaczęła się zbliżać wiosną tego roku, kiedy nastąpiła aktualizacja MacBooka 12″ – komputer otrzymał najnowszy procesor Intela, bardziej wydajną grafikę, szybszy dysk flash i nowy kolor, ale jednocześnie utrzymał poprzednią cenę. Pozostał stosunkowo drogi, ale grupa jego zwolenników i użytkowników znacznie się powiększyła. MacBook Air nie został odświeżony – jedyna od roku zmiana w całej linii Air dotyczyła wyposażenia podstawowego modelu 13″ w 8 GB RAM zamiast 4 GB. Fani Aira zazgrzytali zębami.
Czwartkowy debiut najtańszego modelu MacBooka Pro (bez Touch ID i Touch Bar) oznacza, że już definitywnie możemy rozpocząć żałobę po Airze. Nowy Pro jest cieńszy od MacBooka Air i jako całość mniejszy od niego (o 12%). Waży jedynie 20 gramów więcej.
Przy malutkim i cieniutkim MacBooku 12″ i nowym, mniejszym i lżejszym Pro, nazwa “Air” straciła sens.
No bo wyobraźmy sobie jego aktualizację – przy właściwie każdym upgradzie hardware’u (procesor, grafika, dysk SSD, RAM) byłby tak samo lub bardziej wydajny od nowego Pro. Byłby jednocześnie od niego większy. Komputer większy i szybszy od Pro nazywa się Air? Coś tu nie gra.
Tak samo jak z iPadem Air 2 – najmniejsza jego aktualizacja sprawiłaby, że byłby lepszy niż iPad Pro 9,7″. Nazwy Air nie usprawiedliwiałby też dizajn, bo iPad Pro ma ten sam rozmiar.
MacBook Air pozostał w ofercie Apple, bo firma z Cupertino potrzebuje taniego laptopa, tzw. “modelu wejściowego”. 12-calowy MacBook i nowy Pro są zbyt drogie – kosztują odpowiednio 6299 zł i 7499 zł. Najtańszy MacBook Air kosztuje w tej chwili 4799 zł.
MacBook Air zawdzięcza swoją popularność dwóm rzeczom: dizajnowi (mały, lekki, ładny) i dobremu stosunkowi cena/wydajność. Apple potrzebuje w swojej ofercie takiego modelu. Dlatego spodziewam się, że w przyszłym roku, prawdopodobnie na wiosnę, po całkowitym wycofaniu Aira ze sprzedaży, jego miejsce zajmie nowy model 12-calowego MacBooka, który znacznie potanieje i doczeka się kolejnej aktualizacji hardware’u.
Umarł król, niech żyje… Hmm, na razie mamy bezkrólewie. Koronacja może odbyć się wiosną 2017 r.
Posłuchaj najnowszego odcinka ThinkApple Podcast – Nowy Pro, śmierć Aira i „przejściówki-gate”, w którym zastanawiamy się z Mateuszem dlaczego nie było aktualizacji pozostałych Maców, czy przejściówki to rzeczywiście aż taki problem, czy Microsoft Studio to hit czy kit i czy komputer z dotykowym ekranem ma w ogóle sens.
Przeczytaj też: Czy Apple sprzedaje przestarzałe komputery?