Kiedyś wszystko było proste, logiczne i przewidywalne – strategia “tick-tock”, czyli nowy numer co dwa lata wraz ze zmianą dizajnu, “s” w kolejnym roku, jako update bebechów. Pierwszy raz Apple odeszło od tej strategii rok temu – iPhone 7 to ten sam dizajn, co dwa poprzednie modele.
W tym roku sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej – zamiast iPhone’a 7s zobaczyliśmy od razu iPhone’a 8. No i pojawił się iPhone X z nazwą z zupełnie innej bajki.
Przez to wszystko bardzo trudno przewidzieć nazwy przyszłorocznych modeli. Bo jeśli wszystkie nowe modele będą miały bezramkowy wygląd iksa, to nie mamy już co liczyć na iPhone’a 8s czy 9, bo to wyglądałoby jak krok wstecz. Tym bardziej, że mamy już przecież iPhone’a 10.
Co nam w takim razie zostaje? iPhone XI? Nie wygląda to dobrze, bo jak pójdziemy w tę stronę, to nazwy kolejnych modeli będą przypominać imiona kolejnych papieży.
Powrót do cyfr arabskich nie da za wiele – iPhone 11? Taka numeracja wygląda dobrze maksymalnie do dziesięciu, chyba nie chcemy za kilka lat kupować iPhone’a 17, nie mówiąc już o iPhonie 24.
Czyli pozbycie się numerów w ogóle? Już przed premierą tegorocznego, jubileuszowego modelu spekulowało się, że może się on po prostu nazywać iPhone. Większy model, który Apple ma podobno w planach na przyszły rok, nazywałby się wtedy iPhone Plus. Jak w przypadaku Maców, kolejne modele odróżnialibyśmy po roku produkcji: iPhone (2018), iPhone Plus (2019), itd.
Ale takie rozwiązanie ma wiele minusów. Rok produkcji nigdy nie był oficjalną częścią nazwy produktów Apple – ani na opakowaniu, ani na oficjalnej stronie, ani w sklepie Apple (firma podawała go jedynie czasem w nawiasach na stronach wsparcia), dlatego użytkownicy sami musieliby zawsze pamiętać rok produkcji, co jest zwyczajnie trudniejsze, niż zapamiętanie oznaczenia typu “5” czy “6s” – wystarczy sprawdzić, ilu użytkowników np. MacBooka Air wie, w którym roku został wyprodukowany ich egzemplarz.
To powoduje wiele problemów. Np. na rynku wtórnym – trudno ustalić, z którego roku urządzenie kupujemy. Ale nawet przy zakupie nowej sztuki sprzedawcy rzadko podają, z którego roku jest to model, trzeba się mocno zagłębić w specyfikację, żeby odróżnić np. model MacBooka z 2015, 2016 czy 2017 r., niewiele osób jest to w ogóle w stanie zrobić. Kupno starszego iPhone’a wiązałoby się z koniecznością analizowania jego wyglądu czy funkcji, żeby ustalić, który dokładnie jest to model.
Byłby to też problem dla Apple – firma sprzedaje przecież starsze iPhone’y: obecnie w oficjalnym sklepie online, oprócz iPhone’a 8 i X, znajdziemy jeszcze iPhone’a 7, 6s i SE. Gdybyśmy iPhone’y odróżniali tylko po roku produkcji, w sklepie Apple mielibyśmy takie opcje: iPhone (late 2017), iPhone (late 2016), iPhone (early 2016), iPhone (2015). Prawda, że nie wygląda to dobrze? Poza tym, wyciągnięty na pierwszy plan rok produkcji, np. iPhone’a 6s od razu uświadamia nam, jak stary jest to model.
A może “iPhone” i “iPhone Pro”, jak w przypadku iPadów? Również takie spekulacje pojawiają się od dawna, ale nie sądzę, żeby Apple zdecydowało się na iPhone’a PRO. Zarówno w przypadku Maców, jak i iPadów, modele “pro” teoretycznie przeznaczone są przede wszystkim do użytku profesjonalnego. Na iPhonie można co prawda wykonywać część pracy (np. komunikacja mailowa, telefoniczna, obsługa sieci społecznościowych, itd.), ale całość swej pracy na smartfonie z Cupertino mogłaby wykonać bardzo niewielka grupa osób, np. zapaleni filmowcy czy fotografowie, którzy pracują już tylko na iPhonie, ale to zdecydowanie zbyt wąska grupa, żeby tworzyć dla nich specjalny model.
Poza tym, większy model przyszłorocznego iPhone’a, jeśli będzie się czymś różnił od mniejszego modelu (oprócz wielkości ekranu), to prawdopodobnie – tak jak teraz – jedynie nieco lepszą kamerą. To za mało, żeby nazwać go “Pro”.
Co nam zostaje? Nazwy geograficzne, jak w przypadku OS X/macOS. iPhone Grand Canyon? iPhone Yellowstone…?
Skoro jest “iks” (iPhone X), to może będzie też “igrek” (iPhone Y)…?
A może iPhone SEX, jak zaproponował jeden z naszych Czytelników na wieść o możliwym pojawieniu się iPhone’a SE drugiej generacji inspirowanym dizajnem iPhone’a X?
A co, gdyby Apple zaczęło ujednolicać nazewnictwo swoich produktów – mamy już Apple TV i Apple Watch, może czas na Apple Phone (Phone)? Ale kto o zdrowych zmysłach zmienić nazwę tak kultowego urządzenia? Kto pozbędzie się legendarnej, rozpoznawanej na całym świecie nazwy? Szalone! No właśnie, jeśli coś wydaje szalone i nieprawdopodobne, to znaczy, że Apple może to zrobić. Ale raczej nie w przyszłym roku, na taką zmianę nazwy zasługiwałby przełomowy model, właśnie taki jak iks, więc nawet jeśli pojawi się Apple Phone, to najwcześniej za kilka lat.
Sytuację komplikuje też to, że, jak twierdzi analityk Ming-Chi Kuo, w przyszłym roku Apple wprowadzi na rynek trzy modele iPhone’a…
W tym momencie naprawdę trudno nie tylko przewidzieć ich nazwy, ale choćby wymyślić takie, które miałyby sens i nie niosłyby ze sobą wielu problemów.
Zagłosujcie na opcję, która wydaje się Wam najbardziej prawdopodobna (jako że rynku pojawi się kilka modeli, można zaznaczyć kilka opcji), a w komentarzach proponujcie własne nazwy.
Podłącz się do nas na Twitterze lub Facebooku żeby nie przegapić żadnych informacji ze świata Apple.