Jak pisaliśmy kilka dni temu, wojna handlowa rozpoczęta przez Donalda Trumpa i wysokie cła nałożone na wszystkich partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych, w tym kraje, w których produkowany jest sprzęt Apple, może oznaczać znaczy wzrost cen urządzeń firmy z Cupertino. Jak wylicza The Wall Street Journal, koszt produkcji iPhone’a może wzrosnąć o około 60%.
donald trump
Donald Trump ogłosił wojnę handlową z całym światem, wprowadzając wysokie cła na towary importowane do Stanów Zjednoczonych z niemal wszystkich państw globu. W niektórych przypadkach cła są bardzo wysokie, sięgające ponad 50%. Niestety tak właśnie jest w przypadku Chin, gdzie Apple produkuje większość (85-90%) swoich urządzeń . To może oznaczać olbrzymie podwyżki cen sprzętu giganta z Cupertino.
Donald Trump zapowiedział wprowadzenie ceł na wiele produktów importowanych do Stanów Zjednoczonych, w tym na półprzewodniki i chipy wykorzystywane w komputerach i innych sprzętach elektronicznych. Może to spowodować gwałtowny wzrost cen pochodzącej z USA elektroniki, w tym sprzętów Apple.
Dzieje się! Apple stworzyło specjalny zespół do obliczenia kosztów przeniesienia części produkcji poza Chiny

Nikkei podaje dzisiaj, że Apple bada możliwość przeniesienia części produkcji swoich najważniejszych urządzeń (m.in. iPhone, iPad, MacBook) poza Chiny, w obawie przed negatywnymi skutkami wojny handlowej między Stanami Zjednoczonymi a Państwem Środka.
Ciągle sympatyzujesz z Trumpem? Przez niego możesz zapłacić znacznie więcej za swojego nowego iPhone’a

Nie interesuje Was bezsensowna wojna handlowa wywołana przez Trumpa, bo toczy się gdzieś za oceanem i Was nie dotyczy? Otóż wojna handlowa prowadzona przez Stany Zjednoczone prędzej czy później dotknie każdego, a fani sprzętu Apple mogą odczuć jej skutki bardzo szybko. Chiny ostrzegły właśnie Trumpa, że jeśli dalej będzie zaogniał handlowy konflikt, mogą uderzyć w Apple.
Po skandalicznym zachowaniu Donalda Trumpa, który jednoznacznie nie potępił agresji ze strony grup rasistowskich i neonazistowskich oraz zamachu dokonanego w Charlottesville przez białego, chrześcijańskiego terrorystę, kolejni przedstawiciele czołowych amerykańskich firm technologicznych zrezygnowali z doradztwa prezydentowi. Na wydarzenia ostatnich dni zareagował też Tim Cook i Apple.
Tim Cook oraz szefowie największych firm z Doliny Krzemowej zareagowali wczoraj na dekret Donalda Trumpa wstrzymujący przyjmowanie przez Stany Zjednoczone uchodźców oraz zamykający na trzy miesiące granice USA dla mieszkańców Iraku, Syrii, Iranu, Sudanu, Libii, Somalii i Jemenu.
Associated Press informuje, że Donald Trump zastosował się w końcu do zaleceń Secret Service i zrezygnował z używania swojego telefonu z Androidem, ze względu na zagrożenie przechwyceniem tajnych danych. Czy, podobnie jak Barack Obama, nowy prezydent USA przesiądzie się na iPhone’a?
Czy zwycięstwo Donalda-ksenofoba-rasisty-seksisty-bezczelnego-kłamcy-Trumpa będzie miało jakiekolwiek znaczenie dla Apple? Nie musi, ale może, bo przecież mówimy o przywódcy największego światowego mocarstwa i największej na świecie firmie, której w dodatku owe mocarstwo jest ojczyzną. W tej chwili trudno odgadnąć przyszłe ruchy Trumpa (a tym bardziej ocenić ich konsekwencje), bo to dość nieprzewidywalny gość, ale w ostatnim czasie drogi firmy z Cupertino i nowego prezydenta USA kilkukrotnie się przecięły.
Wczoraj wieczorem Tim Cook wysłał do wszystkich pracowników maila, w którym odnosi się do sytuacji powstałej po zakończonej zwycięstwem Donalda Trumpa kampanii prezydenckiej. Szef Apple przypomina o wartościach, które są ważne dla firmy z Cupertino i apeluje o jedność.
Pełna treść maila: