Wszystko zajęło kilka sekund. iPhone X widniał już w mojej zakładce “Zamówienia” zanim na zegarze wybiła 9:02. Na szczęście, bo inaczej telefon nie dotarłby do nas już 3 listopada – terminy dostawy zaczęły błyskawicznie zmieniać się na późniejsze już 2-3 minuty po rozpoczęciu przedsprzedaży.
Najpierw do 1-2 tygodnia, potem 2-3, a przed 9:30 już przy wszystkich modelach widniał termin dostawy “4-5 tygodni”. To samo w innych krajach.
Prawdopodobnie zostało już niewiele czasu na zrobienie preorderu, żeby otrzymać telefon jeszcze w tym roku.
Zamówiłem model srebrny, z dwóch powodów: podobno iPhone X w kolorze gwiezdnej szarości ma ten sam odcień co iPhone 8 w tym właśnie kolorze, który według mnie jest dość brzydki (chyba najbrzydszy space gray spośród wszystkich dotychczasowych modeli). Natomiast iPhone X ma podobno ten samo odcień co iPhone 8 w tym kolorze, co bardzo mi to odpowiada. No i nie ma problemu białego przodu, którego nie lubię – przedni panel w srebrnym iPhonie X jest czarny.
Wersję 64 GB zamówiłem nie tylko ze względu na oszczędność (przy 5 tys. te dodatkowe 750 zł dałoby się jakoś przełknąć). Podejrzewam, że 64 GB przy moim normalnym sposobie używania iPhone’a mi nie wystarczy, dlatego będę miał okazję przetestować (i opisać) wszystkie triki służące do optymalizacji przestrzeni dyskowej przy użyciu iCloud (wiele nowych sposobów oszczędzenia pamięci przynosi też iOS 11).
Zatem już za tydzień, w przyszły piątek wieczorem, opublikuję pierwsze wrażenia z całego (mam nadzieję…) dnia spędzonego z iPhonem X. Jeśli macie pytania dotyczące najnowszego flagowca z Cupertino – zadawajcie je w komentarzach, na Facebooku lub Twitterze.
Pierwsza recenzja iPhone’a X: „Game changer!”
Więcej o iPhonie X: